Rozdział 18 - Long Way To Happy

„Po prostu bądź, nic więcej nie jest mi potrzebne poza twoim szczęściem.”
Deszcz nie przestawał padać, a burza nad miastem nie miała zamiaru tak szybko minąć. Harry miał pustkę w głowie, szybkim krokiem przemierzał zalane ulice, nie wiedząc zbytnio, co ze sobą zrobić. Ni chciał iść do domu, do rodziców, wiedząc, że nie uniknie podejrzeń, a przede wszystkim pytań, co się dzieje. Z podobnego powodu odsunął od siebie myśl o wizycie u Emily i Zayna, mimo iż ci wiedzieli więcej o całej sytuacji. Żałował przy tym, że zapomniał zabrać w tym całym pośpiechu kluczyków od samochodu, którym mógłby na chwilę gdzieś odjechać i wszystko przeczekać. Jednak było za późno.
Z zamyślenia wyrwał go odgłos grzmotu, który rozbrzmiał niedaleko. Dopiero wtedy chłopak zdał sobie sprawę, gdzie zaszedł. Spojrzał na niewielki dom i niewiele więcej myśląc, otworzył furtkę, udając się w stronę wejścia. Po kilku minutach dzwonienia dzwonkiem, usłyszał odgłos przekręcanego klucza, a po chwili drzwi otworzyły się, ukazując nieco zdziwioną twarz szatynki.
– Zdaję sobie sprawę, że moja wizyta może wydać się dziwna, ale nie miałem gdzie się udać i tak jakoś znalazłem się tutaj – oznajmił, próbując się wyjaśnić.
– Ciebie też miło widzieć – odpowiedziała Allegra, uśmiechając się w jego kierunku.
Szybko wpuściła przemoczonego przyjaciela do środka, a sama zniknęła w jednym z pomieszczeń, aby po chwili wrócić z kocem, ręcznikiem i nieco za dużą bluzą, za którą chłopak podziękował i założył, wcześniej zdejmując własną. Widząc jak bez słowa, dziewczyna ruszyła ku kuchni, usiadł na sofie i próbując się nieco osuszyć, czekał do momentu, kiedy wróciła z gorącą herbatą. Dopiero kiedy postawiła dwa kubki na stoliku, a sama usiadła na sofie obok przyjaciela, chłopak postanowił zacząć jakoś rozmowę.
– Jesteś sama?
– Tak, facet mojej cioci przechodzi kryzys wieku średniego i chyba ją tym zaraził – odpowiedziała, wywracając oczami. – Kilka miesięcy temu kupili zabytkowego mustanga, a kilka dni temu pojechali na jakiś zlot tych gratów.
– Ej, to nie są graty! – oburzył się Harry, na co oboje się roześmiali – Chciałabyś mieć takie auto.
Pierwszy raz od dawna Loczek czuł sie swobodnie, tak prawdziwie, nie tylko chwilowo, mając nadzieję, że ominie go jakiś wybuch. Czuł spokój. Razem z Ally rozmawiali, pili herbatę i starali się siebie jak najlepiej zrozumieć. Dziewczyna nie naciskała go, nie chciała wyjaśnień. Zdawała sobie sprawę, że to on musi sam zrobić pierwszy krok. Od dawna się o niego martwiła, jednak póki on się nie odzywał, nie chciała się narzucać. To samo sugerowała Emily, która nie raz wariowała, nie wiedząc co się dzieje z jej bratem.
– Wiem, że każdy związek ma swoje dobre i złe chwile, ale żeby tak? – zadał pytanie, pozostawiając je gdzieś w przestrzeni.
Miał ochotę się komuś wygadać z tego, co działo się w jego życiu, a Ally potrafiła go słuchać. Nie przerywała, nie wtrącała luźnych myśli, po prostu siedziała i próbowała go zrozumieć. Żałowała przy tym, że nie miała okazji poznać blondyna, aby się przekonać, jaki jest naprawdę, nie tylko z punktu widzenia Harry’ego. Miała nadzieję, że obraz Horana, jaki powstał w jej głowie jest daleki od prawdziwego, co byłoby znacznie lepszym wariantem dla Stylesa.
– Czasem po prostu tego nie wytrzymuję – dodał. – Taką cenę ma teraz szczęście?
– A może to wcale nie szczęście?
Chłopak spojrzał na Allegrę, która przymknęła spokojnie oczy. Nie rozumiał, co miała na myśli wypowiadając te słowa. Przecież kochał Nialla, a on był dla niego wsparciem w trudnych chwilach, rozumiał go, bardzo mu pomógł. Może i teraz życie ciemnowłosego nie wyglądało jak kiedyś, ale na tym polegają zmiany.
– Mam na myśli, że Niall cię niszczy. Nieświadomie, oczywiście. Nie zrozum mnie źle, wiem, wiele przeszedłeś i przez to wręcz desperacko pragniesz szczęścia, takiej stabilności, której boisz się stracić – mówiła powoli, raz po raz obserwując jego twarz. Nie chciała go przerazić czy negatywnie nastawić do Horana, jednak była prawie pewna, że ma trochę racji. –To iluzja perfekcyjnego świata, którą sobie stworzyliście. Może będę zbyt odważna w tych słowach, ale wnioskując z tego, co mówisz, uważam, że to on potrzebuje ciebie, Harry, a nie ty jego.
– Jak to mnie potrzebuje?
– Spróbuj go zrozumieć, za wszelką cenę chce, abyś przy nim był. Może powinieneś namówić go na rozmowę z kimś jeszcze?
– Nie pójdzie na to – mruknął Harry – Zresztą myślę, że z dnia na dzień przerasta mnie to coraz bardziej.
– Czasem trzeba podjąć decyzję, która nie wydaje się na pierwszy rzut oka właściwa – oznajmiła, wstając z kanapy.
Dziewczyna zniknęła ponownie w kuchni, zostawiając Harry’ego sam na sam z własnymi myślami. On dopił herbatę i oparł głowę o zagłówek sofy, próbując przemyśleć słowa Ally. Czyżby miała rację? Poniekąd był świadomy tego wszystkiego, ale za każdym razem odtrącał te dziwne i śmieszne myśli. Przecież to blondyn mu pomógł, był dla niego oparciem, dzięki któremu nie rozsypał się całkowicie. Może i miał wady, ale kto ich nie posiadał? Z drugiej jednak strony Styles czuł się jak w klatce, która powoli zapełniała się wodą. Desperacko próbował wciągnąć jak najwięcej powietrza, nie myśląc o tym, aby rozbić szybę.
– Zrobiłam kanapki – Ally wróciła z kuchni, podczas gdy chłopak odrzucał kolejne połączenie od Nialla. – Coś się stało?
– On chce, abyśmy stąd wyjechali. Nie wiem czy tylko na wakacje, czy na stałe, ale coraz częściej o tym mówi, jest przy tym tak zaangażowany, podekscytowany… Nie wiem już co o tym wszystkim myśleć – powiedział, zawieszając wzrok na półce ze zdjęciami obok telewizora. – Kocham go, ale nie wiem czy potrafię żyć tak jak on tego chce.
– Zrobisz to, co będziesz uważał za słuszne. To musi być twoja decyzja, nie tylko jego – oświadczyła z delikatnym uśmiechem, biorąc z talerza jedną kanapkę.
– Chciałbym się obudzić z tego bagna.
– Właśnie, pamiętasz naszą ostatnią tak poważną rozmowę? Jak z tym teraz jest?
– Mówisz o piciu? – spytał, unosząc do góry jedną brew.
– I tabletkach – potwierdziła, kiwając głową.
– Odkąd pracuję jest coraz lepiej, nie mam zazwyczaj czasu o tym myśleć, a kiedy wracam do domu, jest spokojnie, chociaż z drugiej strony są wtedy pretensje, że nie ma mnie tak długo – zamyślił się – i w takich chwilach, kłótniach, awanturach to wszystko znowu wraca. Problem nie zniknął.
– One nigdy nie znikając same z siebie.
– Niestety. Nie potrafię sobie poradzić sam z tymi emocjami, te wszystkie kłótnie, zażalenia… nie jestem do tego przyzwyczajony i kiedy za dużo myślę, to wszystko wraca. Staram się, serio – mówił, spoglądając się na nią. – Bywają momenty, kiedy przez kilka tygodni nie ruszam tego świństwa, ale…
– Rozumiem – przerwała mu, po chwili czując jak chłopak zbliża się do niej i po prostu wtula się w jej delikatne ciało.
Przytuliła o mocniej, kładąc swoją głowę na jego ramieniu. On milczał, próbując nie wybuchnąć szlochem, a ona szeptała cicho, że wszystko się jeszcze ułoży, że powinien podjąć walkę przede wszystkim z samym sobą. Harry doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Był świadom też tego, jakie konsekwencje mogą go czekać, ale nie potrafił nad tym zapanować. Głos w jego głowie co chwila zmieniał decyzję w związku z tym, co powinien był zrobić. Potrzebował przewodnika, który by go uciszył i wyprowadził z całej ciemności, jaka go opanowała.
Po chwili odsunął się powoli od Allegry, jednak nadal był na tyle blisko, aby usłyszeć jak zdeformowany ma oddech. Nie wiedział czy pod wpływem emocji, sytuacji, czy atmosfery, jaka panowała w przyciemnionym pokoju, a może przez poczucie zrozumienia i bezpieczeństwa, jakie mu zapewniła szatynka, Loczek pochylił się, łącząc jej usta ze swoimi w pocałunku. Nie myślał o niczym innym niż jej delikatne usta, które mu się poddały. Nie były ważne konsekwencje tego czynu, wyrzuty sumienia spowodowane wykorzystanie słabości dziewczyny czy powrót do Nialla, nie chciał o tym myśleć. Pierwsza odzyskała rozum Allegra, która, nieco zdumiona, odsunęła się od Harry’ego. Mimo iż od dawna tego pragnęła, wiedziała, że ten pocałunek nie był prawdziwy, była to tęsknota, czynność powstała w wyniku chwili.
– Chyba powinienem już iść.
Ally wstała z sofy i kiwając głową, bez słowa patrzyła jak Harry ubiera się do wyjścia, dziękując za rozmowę.
– Poczekaj – zawołała go, kiedy kierował się w stronę drzwi – weź parasol.
Podała mu przedmiot, uśmiechając się delikatnie. Nie chciała, aby ten moment sprzed kilku minut zepsuł ich relację. Już dawno zrozumiała, że nie ma większych szans u chłopaka, jednak nadal bardzo jej na nim zależało.
– I jeszcze jedno –powiedziała śmielej, podchodząc bliżej. – Zawsze tu będę. Znaczy wiesz, jako przyjaciółka, osoba, która cię wysłucha, doradzi. Zawsze możesz na mnie liczyć.
Styles uśmiechnął się do niej szczerze i po prostu jeszcze raz ją mocno przytulił.
– Przepraszam – szepnął jej do ucha i wyszedł na zewnątrz, gdzie jeszcze padał deszcz.

„Momentami nie rozumiem sam siebie, więc jak mam zrozumieć innych.”
Zbliżała się dziewiąta, kiedy Harry wyszedł z domu Allegry pełen sprzecznych emocji. Nadal nie wiedział, co dalej. Nie dość, że jego myśli cały czas krążyły wokół sprawy z Niallem, dodatkowo nie mógł wyrzucić z głowy tego, co stało się w domu Mayers. Był jej wdzięczny za czas, jaki mu poświęciła, za rozmowę, która dała mu wiele do myślenia, ale nie powinien był jej pocałować; nie chciał dawać jej sprzecznych sygnałów, jakiejkolwiek nadziei, doskonale zdając sobie sprawę w tego, że nie był jej całkowicie obojętny. Wszystko jednak działo się tak szybko, działał zanim zdążył pomyśleć, a dodatkowo gubił się sam w sobie. Nie wiedział już, kim naprawdę jest.
Już dawno zszedł ze znanej jego życiu ścieżki, błąkając się po nieznanych drogach w poszukiwaniu szczęścia. Pukał do kolejnych drzwi, a te, które nie były zamknięte, sprowadzały jeszcze więcej kłopotów. Już sam nie wiedział, co było dobre, a co tylko to udawało? Czym było szczęście? Czy w ogóle jeszcze istniało? Sprawiało radość, spokój, cierpienie, a może nicość? Czy było warte swojej ceny? A może Harry tkwił w tym wszystkim na marne, tylko pozornie mając to, czego pragnął?
Ciemnowłosy chłopak przystanął na chwilę, zdając sobie sprawę, że myśli tak go pochłonęły i już po raz trzeci przechodził obok tego samego sklepu. Nie wiedział, gdzie się udać; stojąc pod parasolem na deszczu, zdał sobie sprawę, że ma miejsca, do którego chciałby pójść. Wiedział tylko jedno, nie wróci do Nialla, udając, iż nic się nie stało. Tak już nie potrafił.
Wszedł pod metalowy daszek umieszczony przed sklepami na miejskiej promenadzie, na której się znalazł. Złożył parasol i nie wiele więcej myśląc, usiadł na ławce, chowając dłonie w kieszenie kurtki. Było zimno i ciemno, zupełnie tak samo jak przeważnie w jego relacji z blondynem. Były chwile, kiedy słońce przebijało się przez szare chmury, oddalając wszelkie problemy daleko od nich – uwielbiał ten stan i mimo wszystko przez to nie potrafił niczego zmienić. Był pijany, był uzależniony od tego uczucia, od miłości. Stracił głowę dla blond nieznajomego i był gotowy uciec z nim na koniec świata, jeżeli tylko słońce cały czas górowałoby nad ich losem. Należałby wtedy do niego całkowicie.
Ale rzeczywistość wyglądała inaczej. Takie chwile były tylko ułamkami czasu, jaki spędzali ze sobą. Harry coraz częściej zdawał sobie sprawę, że nie ma w tym związku wolności, że zawsze będzie pod kontrolą, nieprzewidywalną naturą Nialla, otoczony jego tajemnicami, uwięziony w grze, której zasady zna tylko blondyn. Bolało go to jak cholera, nie tego oczekiwał po osobie, która tyle wniosła do jego życia, szczególnie kiedy podczas kłótni padały gorzkie słowa.
Styles musiał zdecydować – wiedział, że każda opcja będzie zła, sprawi ból, ale nie miał wyboru. Oboje z Niallem powinni zaznać spokoju i szczęścia.

„Bo na ciebie zawsze można liczyć. Nawet, kiedy już cię nie ma.”
Ciągle siedząc na starej ławce, bijąc się w myślami, zastanawiając się nad opcjami, które mogły ewentualnie wpłynąć na jego życie, Harry przypomniał sobie o jednej rzeczy, której istnienie od jakiegoś czasu niezmiernie mu przeszkadzało. Nie przejmując się dodatkowymi niewiadomymi w tym i tak już skomplikowanym równaniu, wyjął z wewnętrznej kieszeni kurtki pomiętą kopertę i biorąc głęboki oddech, otworzył ją.
Starannie zapisany papier sprawił, że coś zakuło go w sercu. Wspomnienia. Te wszystkie godziny, jakie spędził na przyglądaniu się Emmie, która pisała w pamiętniku, szkolnym zeszycie czy nawet jak robiła listę zakupów. Miał przed oczami to jak zabawnie marszczyła czoło i nos, przygryzała wargę, stukała długopisem o stół, chcąc skupić się na tekście. To był ten czas, kiedy właśnie temu podobne rzeczy sprawiały mu radość. Nie wiele było mu potrzeba.
>> Harry, Harry, Harry, co ty ze mną robisz? <<
Uśmiechnął się do siebie, powoli przejeżdżając palcem po pierwszym zdaniu. A co ty ze mną zrobiłaś, Emma?
>> Leżysz za mną, na moim łóżku, podczas gdy ja męczę się z tym listem. Bawisz się tym swoim telefonem i próbując odwrócić moją uwagę, znowu mówisz o spokoju, nudzie i przyszłości, jaką nam zaplanowałeś. Jesteś taki przewidywalny. <<
Czytał, pochłaniał każde słowo, chcąc nasycić się nim, marząc, aby przeniosło go ono w tamte czasy, kiedy wszystko było łatwiejsze. Chciał, aby znów słodka rutyna, zapanowała w jego życiu. Aby los stał się dla niego łaskawszy, dając mu ten ukochany stan spokoju, za jakim tęsknił miesiącami.
>> Zawsze to w nas uwielbiałam, harmonię. Potrafimy się dogadać w każdej sprawie, chociaż i zdarzają się kłótnie. Dajemy sobie jednak z tym skutecznie radę, bo przecież co mogłoby nas złamać? Uzupełniamy się, na złość wszystkim, nie pozwalamy, aby coś nas zniszczyło.<<
>> Mam nadzieję, pragnę, abyś pozostał wiecznie takim chłopakiem, w którym się zakochałam, takim jakiego kocham: wesoły, uśmiechnięty, otwarty na wszystkich ludzi i trochę „chamski”, ale tylko trochę, tak troszeczkę. Ale przede wszystkim, zadowolony z życia, a jednocześnie o dosyć prostych, zwyczajnych marzeniach. Naprawdę mi na tym zależy, twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze. <<
Przymknął oczy, czując słone krople zbierające się w jego zielonych oczach. Zawiódł ją, zmienił całe swoje życie, zapomniał o tamtym chłopaku, którym kiedyś był. A może nawet nie chciał nim być? Zabił go, pozwalając odejść do niej. Ale nie dotarł do niej, zawiesił się między światami, rzucając cień na to, co jest teraz.
Deszcz głośno uderzał o metalowy daszek, w kilku oknach paliło się światło, a czasem jakiś samochód przejechał ulicą kilka metrów dalej, poza tym nikogo nie było wokół Harry’ego, żadnej żywej duszy. Był sam, a co było najdziwniejsze, nie czuł się z tym tak źle. Nie była to samotność, jaka towarzyszyła mu od dwóch lat, ani ta, którą czuł, nie mogąc dogadać się z Niallem. Był to spokój.
>> Nie wiem, ile czasu mi zostało, ani też po jakim czasie ty czytasz te słowa, o ile czytasz. Pragnę jednak, abyś wiedział, że jestem ci wdzięczna za każdą wspólnie spędzoną chwilę. Jestem gotowa na wszystko: na długą przyszłość z tobą, czy też na szybki koniec. Nie boję się go, chociaż nie mogę się pogodzić z tym, że unosi się nade mną jego widmo. Ale wierzę, że cokolwiek by się nie stało, tam, po drugiej stronie, nie jest wcale tak źle. Może nawet lepiej? Może tam ten cudowny stan spokoju, który tak uwielbiasz, a którego nienawidzę, spodoba się również i mi? <<
>> Nie jestem pewna przyszłości, nikt nie jest, ale każdy wie, że jego podróż kiedyś się skończy. Pamiętaj o tym. To nie jest nic złego, po prostu trochę dłuższa rozłąka. Spotkamy się jeszcze raz, kiedy nadejdzie odpowiednia chwila. Póki co, nie podążaj za mną. Tak będzie lepiej. Bądź silny, walcz z bólem, bo on sprawi, że zgubisz po drodze to, kim jesteś. A jesteś cudownym człowiekiem, który ma pełne prawo do szczęśliwego życia. To ty powinieneś sprawować nad nim kontrolę, bo sam gdzieś w głębi wiesz, co jest najlepsze. Nie pozwól innym dyktować tobie to kim masz być, co robić, jak się zachowywać. Zamknij oczy, odpłyń na chwilę i wsłuchuj się w to, co podpowiada ci serce. To banalne, wiem, ale pomaga. Zawsze robię podobnie, dlatego jestem przy tobie. <<
Każde kolejne słowo sprawiało, że wszystko wracało. Jednak to uczucie znacznie różniło się od tego, które przysłoniło jego świat na długi czas. Płakał, było mu smutno, ale coś w nim odradzało się na nowo. Rozjaśniało mu ciemność, w której żył.
>> Moje serce bije tylko dla ciebie i nawet, kiedy przestanie, ty będziesz w nim już na zawsze. Cokolwiek się stanie, będę przy tobie. Do samego końca. Chyba, że zdecydujesz inaczej. Przy tobie zapominam o wszystkim i nawet jeżeli chcę spędzić z tobą długie lata, wiem, że tak się nie stanie. Dziękuję ci za to, że moje ostatnie dni, a może miesiące, są cudowne. Sprawiasz, że odchodzę w spokoju, z uśmiechem na ustach.
Kocham. Na zawsze twoja, Emma. <<
Wypuścił głośno powietrze, kończąc po raz trzeci czytać długi list, który zostawiła mu dziewczyna. Żałował, że nie było mu dane zapoznać się z nim wcześniej, ale miał wrażenie, że wszystko ma swój cel, swoje przeznaczenie. Może jego polega na komplikowaniu sobie życia? Walce z samym sobą? Jednak przecież „każdą walkę da się zwyciężyć, nawet przegrywając.” Wszystko zależy od punktu widzenia i postawy, jaką ostatecznie przyjmiemy. Czuł, że Emma miała rację, jednak czy on sam miał w sobie tyle odwagi, aby wejść na ring i podjąć ryzyko?
Wstając z ławki, wyjął z kieszeni telefon i nie przejmując się godziną, jaka nastała, wybrał numer do Zayna, na którego wsparcie liczył. Był świadomy, że może żałować wszystkiego, ale musiał spróbować, aby nie mieć kiedyś pretensji do samego siebie.

„Niech każda zła decyzja zostanie mi wybaczona, jestem tylko zagubionym człowiekiem, którego droga do szczęścia jest długa.”
Około północy Harry przekroczył próg mieszkania, w którym od kilku miesięcy mieszkał z Niallem. Był to czas, podczas którego mieli swoje wzloty i upadki, jak wszyscy inni ludzie. Mimo tego, było w ich relacji coś, co powoli doprowadzało Loczka do szaleństwa. Czuł mocną więź do blond chłopaka, nie chciał jej stracić, wcześniej będąc zdania, że woli poświęcić własną wolność dla ich szczęścia, jednak coś pękło. Nie chciał być niewolnikiem własnych decyzji, ponosząc wygórowaną cenę za coś, czego nigdy prawdziwie nie dostanie. Bo jak mógłby być szczęśliwy, nie będąc sobą?
Miał świadomość, że powinien poczekać do rana i dopiero wtedy wszystko wyjaśnić, wcześniej spędzając noc w mieszkaniu siostry, jednak nie potrafił. Nie chciał uciekać, pragnął dorosłej decyzji i rozmowy, dzięki której więź z Niallem nie rozpadnie się całkowicie na kawałki.
– Gdzie byłeś tak długo? – spytał Horan, kiedy ciemnowłosy zamknął drzwi.
Biorąc głęboki oddech, Harry wszedł do kuchni, gdzie przy niewielkim stole siedział Niall. Spojrzał na spochmurniałego blondyna, nie wiedząc jak zacząć dręczący go temat. Nie należało to do łatwych rzeczy.
– Musiałem wszystko przemyśleć – odpowiedział, spoglądając na rozbite kawałki, najprawdopodobniej kubka, które wystawały z kosza na śmieci – Niall, ja…
– I co postanowiłeś? Pewnie jak zwykle chcesz przepraszać, rozumiem – mówił wpatrując się w wysokiego chłopaka, wstał przy tym z krzesła i zrobił kilka kroków w jego kierunku – Mi też jest ciężko, ale damy radę.
– W tym rzecz – mruknął Harry – nie chcę tak żyć.
– Ja też nie. Dlatego powinniśmy się pośpieszyć, wyjechać, najlepiej już jutro. Najpierw oczywiście gdzieś blisko, a później… – zawiesił głos, widząc, że ciemnowłosy wcale go nie słucha. Zamrugał kilkukrotnie, nie za bardzo wiedząc, co się dzieje. – Harry, to jedyna droga, abyśmy byli szczęśliwi.
Styles opuścił głowę, wpatrując się w swoje dłonie. Nie potrafił wypowiedzieć słów, które cały czas krążyły mu gdzieś w głowie. Mimo swojej decyzji, czuł strach, bał się konsekwencji, przyszłości, jaka nadejdzie, kiedy przedstawi blondynowi swoje plany.
– Słuchasz mnie? – spytał Horan, dotykając ramienia Loczka.
– Przykro mi Niall, nigdzie się z Tobą nie wybieram – wrzucił z siebie, przymykając oczy. – Zamierzam wrócić do domu.
Blondyn zamrugał powiekami, czując jak wszystko w nim zamiera, a po chwili zaczyna się trząść. Nie rozumiał. Nie chciał. To wszystko nie tak miało być.
– O-obiecałeś. Harry, nie o to mi chodziło jak wychodziłeś – oznajmił desperacko, nie kontrolując powoli ataku paniki, jaki się w nim rodził. – Nie zostawiaj mnie, proszę.
– To nie ma sensu, nie ważne co myślałeś. Tak będzie lepiej. Dla mnie, dla ciebie, dla nas.
– Martwię się o ciebie – stwierdził blondyn, kręcąc energicznie głową – nie chcę, abyś znowu cierpiał.
– Nie musisz, teraz Niall, cierpię głównie przez to, że nie potrafimy się dogadać.
– Przeze mnie – mruknął Niall, siadając na krześle. Jego oddech zaczął przyspieszać, a ręce się trząść; nie chciał tego, nie chciał znów zostać sam.
Harry spojrzał na blondyna, po czym po chwili zostawił go samego w kuchni i poszedł spakować większość swoich rzeczy. Miał pewność, że najlepiej będzie jak zniknie szybko z jego życia, dając mu szansę na normalne życie. Im obydwu. Nie było to łatwe, Loczek długo żył w przekonaniu, że kocha Horana i to on daje mu szczęście. Póki nie odkrył, że w ich relacji nie o to chodziło. To nawet nie była miłość, od jakiegoś czasu po prostu ze sobą byli, przeświadczeni o tym, że bez tej drugiej osoby ich życie będzie skończone, co nie było prawdą.
Chowając kolejne rzeczy, starał się ignorować hałas dobiegający z kuchni. Miał świadomość, że może rani Nialla, że ten działa teraz pod wpływem emocji, musi się wyładować, pobić trochę naczyń, cokolwiek, aby się uspokoić. Postanowił też z samego rana zadzwonić do Aimee, której numer znalazł kiedyś w telefonie chłopaka i poprosić o wsparcie dla niego. Był pewny, że dziewczyna mu nie odmówi, skoro kiedyś się przyjaźnili. I on nie zerwie z nim całkowicie kontaktu, tylko na jakiś czas go ograniczy, póki emocje nie opadną.
Po zapięciu walizki i postawieniu jej w korytarzu, zielonooki chłopak przygryzł wargę i zajrzał jeszcze do kuchni, w której panował chaos. Na podłodze leżało wszystko to, co jeszcze godzinę temu znajdowało się na stole, dodatkowo kilku pobitych talerzy, szklanek. Sam Niall siedział oparty łokciami o stół, chowając twarz w dłoniach. Dopiero, kiedy Styles po chwili odkaszlnął znacząco, blondyn uniósł głowę.
– Nie myśl, że nie jestem ci wdzięczny. Jesteś dla mnie naprawdę ważną osobą, która miała wpływ na moje życie, ale… to wszystko mnie niszczy – powiedział, podchodząc bliżej chłopaka. – Muszę najpierw poukładać sobie wszystko, a później, kto wie jak to się potoczy.
– Pomogłem ci, a teraz mnie zostawiasz. Mówiłeś, że jesteś inny, a robisz to samo, co wszyscy. Kłamałeś.
– Niall…
Ciemnowłosy położył na ramieniu chłopaka rękę, a ten spojrzał na niego, niemo prosząc, aby zmienił decyzję. Potrzebował go, stał się sensem jego świata, ucieczką od samotności. Widząc jak Harry kręci delikatnie głową, przymknął oczy, nie chcąc ukazać słabości pod postacią łez. Wstał z krzesła i wtulił się w Loczka. Ten wzmocnił uścisk, jednak chciał jak najszybciej wyjść z tego mieszkania. Przeciąganie tego nic nie wnosiło.
– Muszę iść – szepnął Harry, chcąc odsunąć się od niebieskookiego, ale ten zbyt mocno się go trzymał.
– Nie zostawiaj mnie, proszę. Przepraszam, naprawdę, bardzo cię za wszystko przepraszam.
– Nie przepraszaj, ja… przykro mi.
Czuł trzęsące się coraz bardziej ciało Nialla, który nie chciał go puścić. Zaczął coś mruczeć do siebie, nie słuchając ciemnowłosego, który próbował go odepchnąć. W pewnym momencie Horan go zostawił. Harry zauważył w jego oczach coś przerażającego: mieszankę smutku, gniewu, rozpaczy. Chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak wycofał się i odwracając do drzwi, ruszył do korytarza. Nie zdążył zrobić jednak dwóch kroków, usłyszawszy głos zrozpaczonego chłopaka:
– Myślisz, że teraz możesz mnie tak zostawić? Jak gdyby nigdy nic?
Poczuł jego pięści na swoich plecach, nie dane mu było jednak w pełni się odwrócić, kiedy chłopak odrzucił go na ścianę. Nie mógł uwierzyć, co się stało z jego Niallem, jego zachowanie było przerażające, nigdy nie dopuściłby do świadomości, że ten spokojny, nieco tajemniczy chłopak jest w stanie rzucić się na niego z pięściami. Harry zdołał uniknąć ciosu odpychając od siebie przepełnionego furią blondyna.
– To jeszcze nie koniec! Nie możesz! Zabiję się! – krzyczał, szarpiąc się z Loczkiem.
Bojąc się o siebie, ale również i o niebieskookiego, który może coś sobie zrobić, nie miał pojęcia jak to wszystko rozegrać. Z korytarza słyszał swój dzwoniący po raz kolejny telefon, ale nie obchodziło go to. Na spokojnie, unikając kolejnych szarpnięć czy uderzeń, próbował przemówić blondynowi do rozsądku. Nie zauważył jednak kilku szklanych butelek, które tak jak kilka innych rzeczy leżały na podłodze – pchnięty mocniej przez Nialla, potknął się o nie i uderzając głową o blat kuchenny, upadł, tracąc przytomność.

Moja głowa pęka od myśli, które nawiedzają mnie nawet w najgorszych koszmarach.”
Zayn już dobre dwadzieścia minut czekał pod budynkiem, którego adres podał mu Harry dwie godziny wcześniej podczas rozmowy telefonicznej. Normalni ludzie o godzinie pierwszej w nocy zazwyczaj śpią, jednak zgodził się pomóc Harry’emu, zabierając do swojego domu. Musiał przekonać przy tym Emily, że poradzą sobie, bo przecież nic się nie dzieje i dziewczyna powinna zostać, przygotowując bratu miejsce do spania.
Kiedy jednak Harry nie odebrał trzeciego połączenia od niego, coś zaczęło go martwić. Wprawdzie zapewniał, że jego decyzja o przeprowadzce nie ma konkretnego podłoża i po prostu przestał się dogadywać z chłopakiem, jednak w takiej sytuacji mógłby poczekać do rana, czego Loczek zdecydowanie nie chciał.
Zamykając drzwi do samochodu, spojrzał dokładnie na ekran telefonu, gdzie zapisał sobie adres Harry’ego i ruszył w stronę klatki schodowej. Już na wejściu usłyszał jakieś podejrzane odgłosy, a kiedy znalazł się na półpiętrze, tuż przed drugim poziomem, zauważył chłopaka o blond włosach, który skulony, siedział na schodach, powtarzając w kółko kilka słów, które wywołały złe przeczucia u Zayna. Malik od razu rozpoznał w napotkanym blondynie Nialla, którego zdjęcie mignęło mu kiedyś na telefonie Stylesa.
– Nie chciałem go zabić. Nie chciałem… – powtarzał Horan; zauważając nagle Zayna tuż przed sobą, spojrzał na niego z przerażeniem. – Naprawdę nie chciałem go zabić.
– Harry…
Ciemnowłosy szybko minął blondyna, który ciągle pochylał się w przód i w tył, i wpadł do otwartego mieszkania, przeszukując najbliższe pomieszczenia. Dopiero po chwili zajrzał do kuchni, w której leżało nieprzytomne ciało przyjaciela.


Przeżywałem śmierć innych
nie zastanawiając się nigdy
co by było, gdybym to ja umarł?



*
Rozdział niesprawdzony, ale i tak spóźniony (co ze mną nie tak?) Zabijcie mnie, albowiem w kolejnym opowiadaniu doszło do czegoś takiego. Okay, plany miałam inne (znacznie gorsze), ale postawiłam na realia zamiast innego wątku. Myślę, że nie wyszło tak źle? Sami oceńcie. Wiem, mogłam podzielić ten rozdział na dwa, jednak wydaje mi się, że tak jest lepiej. W związku z długością rozdziału, nie będzie chyba źle, jeżeli epilog dodam w piątek? Zaznaczę, że i on do krótkich nie należy, więc tak będzie fair.
Za tydzień koniec ;c Smutno trochę, ale coż poradzić. 
Pozdrawiam.

5 komentarzy:

  1. No to się porobiło! Kurczę, mam nadzieję, że jednak Harry'emu się nic nie stało i Niall... Mimo wszystko to dobrze, że Styles w końcu postanowił zawalczyć o siebie, bo związek z Horanem nie był dobry. Może z początku mu pomagał i tak dalej, ale co następny rozdział ich relacja stawała się coraz dziwniejsza i myślałam tylko o tym, by Niall się ogarnął i przestał być takim mało inteligentnym człowiekiem... Szkoda, że teraz będzie tylko epilog ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawsze jest kolorowo, życie. Szkoda, szkoda, ale jak długo można tak torturowac biednego człowieka? hah

      Usuń
  2. Nareszcie się uwolnił. Od początku wiedziałam, że Harry'emu może pomóc tylko Emma. Od śmierci Louis'a wszystko było nie tak. Na szczęście nareszcie podjął decyzję.
    A Niall powinien pozwolić sobie pomóc. On naprawdę potrzebuje pomocy specjalisty. Naprawdę.
    Czekam na epilog.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niall też wiele zrobił dla Harry'ego, jednak im byli bliżej tym bardziej bał sie go stracić, przez co ich relacja stała się toksyczna. A Horan długo uciekał od własnych problemów, nie zdając sobie sprawy jak są poważne.

      Usuń
  3. Złamałaś mi serce końcówką!!! Teraz to ja już nie wiem, co myśleć, szkoda, że nie będzie happy end'u, biedny Harry ;((

    OdpowiedzUsuń