„Po
prostu bądź, nic więcej nie jest mi potrzebne poza twoim szczęściem.”
Deszcz nie
przestawał padać, a burza nad miastem nie miała zamiaru tak szybko minąć. Harry
miał pustkę w głowie, szybkim krokiem przemierzał zalane ulice, nie wiedząc
zbytnio, co ze sobą zrobić. Ni chciał iść do domu, do rodziców, wiedząc, że nie
uniknie podejrzeń, a przede wszystkim pytań, co się dzieje. Z podobnego powodu
odsunął od siebie myśl o wizycie u Emily i Zayna, mimo iż ci wiedzieli więcej o
całej sytuacji. Żałował przy tym, że zapomniał zabrać w tym całym pośpiechu
kluczyków od samochodu, którym mógłby na chwilę gdzieś odjechać i wszystko
przeczekać. Jednak było za późno.
Z
zamyślenia wyrwał go odgłos grzmotu, który rozbrzmiał niedaleko. Dopiero wtedy
chłopak zdał sobie sprawę, gdzie zaszedł. Spojrzał na niewielki dom i niewiele
więcej myśląc, otworzył furtkę, udając się w stronę wejścia. Po kilku minutach
dzwonienia dzwonkiem, usłyszał odgłos przekręcanego klucza, a po chwili drzwi
otworzyły się, ukazując nieco zdziwioną twarz szatynki.
– Zdaję
sobie sprawę, że moja wizyta może wydać się dziwna, ale nie miałem gdzie się
udać i tak jakoś znalazłem się tutaj – oznajmił, próbując się wyjaśnić.
– Ciebie
też miło widzieć – odpowiedziała Allegra, uśmiechając się w jego kierunku.
Szybko
wpuściła przemoczonego przyjaciela do środka, a sama zniknęła w jednym z
pomieszczeń, aby po chwili wrócić z kocem, ręcznikiem i nieco za dużą bluzą, za
którą chłopak podziękował i założył, wcześniej zdejmując własną. Widząc jak bez
słowa, dziewczyna ruszyła ku kuchni, usiadł na sofie i próbując się nieco
osuszyć, czekał do momentu, kiedy wróciła z gorącą herbatą. Dopiero kiedy
postawiła dwa kubki na stoliku, a sama usiadła na sofie obok przyjaciela,
chłopak postanowił zacząć jakoś rozmowę.
– Jesteś
sama?
– Tak,
facet mojej cioci przechodzi kryzys wieku średniego i chyba ją tym zaraził –
odpowiedziała, wywracając oczami. – Kilka miesięcy temu kupili zabytkowego
mustanga, a kilka dni temu pojechali na jakiś zlot tych gratów.
– Ej, to
nie są graty! – oburzył się Harry, na co oboje się roześmiali – Chciałabyś mieć
takie auto.
Pierwszy
raz od dawna Loczek czuł sie swobodnie, tak prawdziwie, nie tylko chwilowo,
mając nadzieję, że ominie go jakiś wybuch. Czuł spokój. Razem z Ally
rozmawiali, pili herbatę i starali się siebie jak najlepiej zrozumieć. Dziewczyna
nie naciskała go, nie chciała wyjaśnień. Zdawała sobie sprawę, że to on musi
sam zrobić pierwszy krok. Od dawna się o niego martwiła, jednak póki on się nie
odzywał, nie chciała się narzucać. To samo sugerowała Emily, która nie raz
wariowała, nie wiedząc co się dzieje z jej bratem.
– Wiem, że
każdy związek ma swoje dobre i złe chwile, ale żeby tak? – zadał pytanie,
pozostawiając je gdzieś w przestrzeni.
Miał
ochotę się komuś wygadać z tego, co działo się w jego życiu, a Ally potrafiła
go słuchać. Nie przerywała, nie wtrącała luźnych myśli, po prostu siedziała i
próbowała go zrozumieć. Żałowała przy tym, że nie miała okazji poznać blondyna,
aby się przekonać, jaki jest naprawdę, nie tylko z punktu widzenia Harry’ego.
Miała nadzieję, że obraz Horana, jaki powstał w jej głowie jest daleki od
prawdziwego, co byłoby znacznie lepszym wariantem dla Stylesa.
– Czasem
po prostu tego nie wytrzymuję – dodał. – Taką cenę ma teraz szczęście?
– A może
to wcale nie szczęście?
Chłopak
spojrzał na Allegrę, która przymknęła spokojnie oczy. Nie rozumiał, co miała na
myśli wypowiadając te słowa. Przecież kochał Nialla, a on był dla niego
wsparciem w trudnych chwilach, rozumiał go, bardzo mu pomógł. Może i teraz
życie ciemnowłosego nie wyglądało jak kiedyś, ale na tym polegają zmiany.
– Mam na
myśli, że Niall cię niszczy. Nieświadomie, oczywiście. Nie zrozum mnie źle,
wiem, wiele przeszedłeś i przez to wręcz desperacko pragniesz szczęścia, takiej
stabilności, której boisz się stracić – mówiła powoli, raz po raz obserwując
jego twarz. Nie chciała go przerazić czy negatywnie nastawić do Horana, jednak
była prawie pewna, że ma trochę racji. –To iluzja perfekcyjnego świata, którą
sobie stworzyliście. Może będę zbyt odważna w tych słowach, ale wnioskując z
tego, co mówisz, uważam, że to on potrzebuje ciebie, Harry, a nie ty jego.
– Jak to
mnie potrzebuje?
– Spróbuj
go zrozumieć, za wszelką cenę chce, abyś przy nim był. Może powinieneś namówić
go na rozmowę z kimś jeszcze?
– Nie
pójdzie na to – mruknął Harry – Zresztą myślę, że z dnia na dzień przerasta mnie
to coraz bardziej.
– Czasem
trzeba podjąć decyzję, która nie wydaje się na pierwszy rzut oka właściwa –
oznajmiła, wstając z kanapy.
Dziewczyna
zniknęła ponownie w kuchni, zostawiając Harry’ego sam na sam z własnymi
myślami. On dopił herbatę i oparł głowę o zagłówek sofy, próbując przemyśleć
słowa Ally. Czyżby miała rację? Poniekąd był świadomy tego wszystkiego, ale za
każdym razem odtrącał te dziwne i śmieszne myśli. Przecież to blondyn mu
pomógł, był dla niego oparciem, dzięki któremu nie rozsypał się całkowicie.
Może i miał wady, ale kto ich nie posiadał? Z drugiej jednak strony Styles czuł
się jak w klatce, która powoli zapełniała się wodą. Desperacko próbował
wciągnąć jak najwięcej powietrza, nie myśląc o tym, aby rozbić szybę.
– Zrobiłam
kanapki – Ally wróciła z kuchni, podczas gdy chłopak odrzucał kolejne
połączenie od Nialla. – Coś się stało?
– On chce,
abyśmy stąd wyjechali. Nie wiem czy tylko na wakacje, czy na stałe, ale coraz
częściej o tym mówi, jest przy tym tak zaangażowany, podekscytowany… Nie wiem
już co o tym wszystkim myśleć – powiedział, zawieszając wzrok na półce ze
zdjęciami obok telewizora. – Kocham go, ale nie wiem czy potrafię żyć tak jak
on tego chce.
– Zrobisz
to, co będziesz uważał za słuszne. To musi być twoja decyzja, nie tylko jego –
oświadczyła z delikatnym uśmiechem, biorąc z talerza jedną kanapkę.
–
Chciałbym się obudzić z tego bagna.
– Właśnie,
pamiętasz naszą ostatnią tak poważną rozmowę? Jak z tym teraz jest?
– Mówisz o
piciu? – spytał, unosząc do góry jedną brew.
– I tabletkach
– potwierdziła, kiwając głową.
– Odkąd
pracuję jest coraz lepiej, nie mam zazwyczaj czasu o tym myśleć, a kiedy wracam
do domu, jest spokojnie, chociaż z drugiej strony są wtedy pretensje, że nie ma
mnie tak długo – zamyślił się – i w takich chwilach, kłótniach, awanturach to
wszystko znowu wraca. Problem nie zniknął.
– One
nigdy nie znikając same z siebie.
–
Niestety. Nie potrafię sobie poradzić sam z tymi emocjami, te wszystkie
kłótnie, zażalenia… nie jestem do tego przyzwyczajony i kiedy za dużo myślę, to
wszystko wraca. Staram się, serio – mówił, spoglądając się na nią. – Bywają
momenty, kiedy przez kilka tygodni nie ruszam tego świństwa, ale…
– Rozumiem
– przerwała mu, po chwili czując jak chłopak zbliża się do niej i po prostu
wtula się w jej delikatne ciało.
Przytuliła
o mocniej, kładąc swoją głowę na jego ramieniu. On milczał, próbując nie
wybuchnąć szlochem, a ona szeptała cicho, że wszystko się jeszcze ułoży, że
powinien podjąć walkę przede wszystkim z samym sobą. Harry doskonale zdawał sobie
z tego sprawę. Był świadom też tego, jakie konsekwencje mogą go czekać, ale nie
potrafił nad tym zapanować. Głos w jego głowie co chwila zmieniał decyzję w
związku z tym, co powinien był zrobić. Potrzebował przewodnika, który by go
uciszył i wyprowadził z całej ciemności, jaka go opanowała.
Po chwili
odsunął się powoli od Allegry, jednak nadal był na tyle blisko, aby usłyszeć
jak zdeformowany ma oddech. Nie wiedział czy pod wpływem emocji, sytuacji, czy
atmosfery, jaka panowała w przyciemnionym pokoju, a może przez poczucie
zrozumienia i bezpieczeństwa, jakie mu zapewniła szatynka, Loczek pochylił się,
łącząc jej usta ze swoimi w pocałunku. Nie myślał o niczym innym niż jej
delikatne usta, które mu się poddały. Nie były ważne konsekwencje tego czynu, wyrzuty
sumienia spowodowane wykorzystanie słabości dziewczyny czy powrót do Nialla,
nie chciał o tym myśleć. Pierwsza odzyskała rozum Allegra, która, nieco
zdumiona, odsunęła się od Harry’ego. Mimo iż od dawna tego pragnęła, wiedziała,
że ten pocałunek nie był prawdziwy, była to tęsknota, czynność powstała w
wyniku chwili.
– Chyba
powinienem już iść.
Ally
wstała z sofy i kiwając głową, bez słowa patrzyła jak Harry ubiera się do
wyjścia, dziękując za rozmowę.
– Poczekaj
– zawołała go, kiedy kierował się w stronę drzwi – weź parasol.
Podała mu
przedmiot, uśmiechając się delikatnie. Nie chciała, aby ten moment sprzed kilku
minut zepsuł ich relację. Już dawno zrozumiała, że nie ma większych szans u
chłopaka, jednak nadal bardzo jej na nim zależało.
– I
jeszcze jedno –powiedziała śmielej, podchodząc bliżej. – Zawsze tu będę. Znaczy
wiesz, jako przyjaciółka, osoba, która cię wysłucha, doradzi. Zawsze możesz na
mnie liczyć.
Styles
uśmiechnął się do niej szczerze i po prostu jeszcze raz ją mocno przytulił.
– Przepraszam
– szepnął jej do ucha i wyszedł na zewnątrz, gdzie jeszcze padał deszcz.
„Momentami
nie rozumiem sam siebie, więc jak mam zrozumieć innych.”
Zbliżała się
dziewiąta, kiedy Harry wyszedł z domu Allegry pełen sprzecznych emocji. Nadal
nie wiedział, co dalej. Nie dość, że jego myśli cały czas krążyły wokół sprawy
z Niallem, dodatkowo nie mógł wyrzucić z głowy tego, co stało się w domu
Mayers. Był jej wdzięczny za czas, jaki mu poświęciła, za rozmowę, która dała
mu wiele do myślenia, ale nie powinien był jej pocałować; nie chciał dawać jej
sprzecznych sygnałów, jakiejkolwiek nadziei, doskonale zdając sobie sprawę w
tego, że nie był jej całkowicie obojętny. Wszystko jednak działo się tak
szybko, działał zanim zdążył pomyśleć, a dodatkowo gubił się sam w sobie. Nie
wiedział już, kim naprawdę jest.
Już dawno
zszedł ze znanej jego życiu ścieżki, błąkając się po nieznanych drogach w
poszukiwaniu szczęścia. Pukał do kolejnych drzwi, a te, które nie były zamknięte,
sprowadzały jeszcze więcej kłopotów. Już sam nie wiedział, co było dobre, a co
tylko to udawało? Czym było szczęście? Czy w ogóle jeszcze istniało? Sprawiało
radość, spokój, cierpienie, a może nicość? Czy było warte swojej ceny? A może
Harry tkwił w tym wszystkim na marne, tylko pozornie mając to, czego pragnął?
Ciemnowłosy
chłopak przystanął na chwilę, zdając sobie sprawę, że myśli tak go pochłonęły i
już po raz trzeci przechodził obok tego samego sklepu. Nie wiedział, gdzie się
udać; stojąc pod parasolem na deszczu, zdał sobie sprawę, że ma miejsca, do
którego chciałby pójść. Wiedział tylko jedno, nie wróci do Nialla, udając, iż
nic się nie stało. Tak już nie potrafił.
Wszedł pod
metalowy daszek umieszczony przed sklepami na miejskiej promenadzie, na której
się znalazł. Złożył parasol i nie wiele więcej myśląc, usiadł na ławce,
chowając dłonie w kieszenie kurtki. Było zimno i ciemno, zupełnie tak samo jak przeważnie
w jego relacji z blondynem. Były chwile, kiedy słońce przebijało się przez
szare chmury, oddalając wszelkie problemy daleko od nich – uwielbiał ten stan i
mimo wszystko przez to nie potrafił niczego zmienić. Był pijany, był
uzależniony od tego uczucia, od miłości. Stracił głowę dla blond nieznajomego i
był gotowy uciec z nim na koniec świata, jeżeli tylko słońce cały czas górowałoby
nad ich losem. Należałby wtedy do niego całkowicie.
Ale
rzeczywistość wyglądała inaczej. Takie chwile były tylko ułamkami czasu, jaki
spędzali ze sobą. Harry coraz częściej zdawał sobie sprawę, że nie ma w tym
związku wolności, że zawsze będzie pod kontrolą, nieprzewidywalną naturą
Nialla, otoczony jego tajemnicami, uwięziony w grze, której zasady zna tylko
blondyn. Bolało go to jak cholera, nie tego oczekiwał po osobie, która tyle
wniosła do jego życia, szczególnie kiedy podczas kłótni padały gorzkie słowa.
Styles
musiał zdecydować – wiedział, że każda opcja będzie zła, sprawi ból, ale nie
miał wyboru. Oboje z Niallem powinni zaznać spokoju i szczęścia.
„Bo na ciebie zawsze można liczyć. Nawet,
kiedy już cię nie ma.”
Ciągle
siedząc na starej ławce, bijąc się w myślami, zastanawiając się nad opcjami,
które mogły ewentualnie wpłynąć na jego życie, Harry przypomniał sobie o jednej
rzeczy, której istnienie od jakiegoś czasu niezmiernie mu przeszkadzało. Nie
przejmując się dodatkowymi niewiadomymi w tym i tak już skomplikowanym
równaniu, wyjął z wewnętrznej kieszeni kurtki pomiętą kopertę i biorąc głęboki oddech,
otworzył ją.
Starannie
zapisany papier sprawił, że coś zakuło go w sercu. Wspomnienia. Te wszystkie
godziny, jakie spędził na przyglądaniu się Emmie, która pisała w pamiętniku,
szkolnym zeszycie czy nawet jak robiła listę zakupów. Miał przed oczami to jak
zabawnie marszczyła czoło i nos, przygryzała wargę, stukała długopisem o stół,
chcąc skupić się na tekście. To był ten czas, kiedy właśnie temu podobne rzeczy
sprawiały mu radość. Nie wiele było mu potrzeba.
>> Harry, Harry, Harry, co ty ze mną
robisz? <<
Uśmiechnął
się do siebie, powoli przejeżdżając palcem po pierwszym zdaniu. A co ty ze mną zrobiłaś, Emma?
>> Leżysz za mną, na moim łóżku,
podczas gdy ja męczę się z tym listem. Bawisz się tym swoim telefonem i
próbując odwrócić moją uwagę, znowu mówisz o spokoju, nudzie i przyszłości,
jaką nam zaplanowałeś. Jesteś taki przewidywalny. <<
Czytał,
pochłaniał każde słowo, chcąc nasycić się nim, marząc, aby przeniosło go ono w
tamte czasy, kiedy wszystko było łatwiejsze. Chciał, aby znów słodka rutyna,
zapanowała w jego życiu. Aby los stał się dla niego łaskawszy, dając mu ten
ukochany stan spokoju, za jakim tęsknił miesiącami.
>> Zawsze to w nas uwielbiałam,
harmonię. Potrafimy się dogadać w każdej sprawie, chociaż i zdarzają się
kłótnie. Dajemy sobie jednak z tym skutecznie radę, bo przecież co mogłoby nas
złamać? Uzupełniamy się, na złość wszystkim, nie pozwalamy, aby coś nas
zniszczyło.<<
>> Mam nadzieję, pragnę, abyś pozostał
wiecznie takim chłopakiem, w którym się zakochałam, takim jakiego kocham:
wesoły, uśmiechnięty, otwarty na wszystkich ludzi i trochę „chamski”, ale tylko
trochę, tak troszeczkę. Ale przede wszystkim, zadowolony z życia, a
jednocześnie o dosyć prostych, zwyczajnych marzeniach. Naprawdę mi na tym
zależy, twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze. <<
Przymknął oczy,
czując słone krople zbierające się w jego zielonych oczach. Zawiódł ją, zmienił
całe swoje życie, zapomniał o tamtym chłopaku, którym kiedyś był. A może nawet
nie chciał nim być? Zabił go, pozwalając odejść do niej. Ale nie dotarł do niej,
zawiesił się między światami, rzucając cień na to, co jest teraz.
Deszcz
głośno uderzał o metalowy daszek, w kilku oknach paliło się światło, a czasem
jakiś samochód przejechał ulicą kilka metrów dalej, poza tym nikogo nie było
wokół Harry’ego, żadnej żywej duszy. Był sam, a co było najdziwniejsze, nie
czuł się z tym tak źle. Nie była to samotność, jaka towarzyszyła mu od dwóch
lat, ani ta, którą czuł, nie mogąc dogadać się z Niallem. Był to spokój.
>> Nie wiem, ile czasu mi zostało, ani
też po jakim czasie ty czytasz te słowa, o ile czytasz. Pragnę jednak, abyś
wiedział, że jestem ci wdzięczna za każdą wspólnie spędzoną chwilę. Jestem gotowa
na wszystko: na długą przyszłość z tobą, czy też na szybki koniec. Nie boję się
go, chociaż nie mogę się pogodzić z tym, że unosi się nade mną jego widmo. Ale
wierzę, że cokolwiek by się nie stało, tam, po drugiej stronie, nie jest wcale
tak źle. Może nawet lepiej? Może tam ten cudowny stan spokoju, który tak
uwielbiasz, a którego nienawidzę, spodoba się również i mi? <<
>> Nie jestem pewna przyszłości, nikt
nie jest, ale każdy wie, że jego podróż kiedyś się skończy. Pamiętaj o tym. To
nie jest nic złego, po prostu trochę dłuższa rozłąka. Spotkamy się jeszcze raz,
kiedy nadejdzie odpowiednia chwila. Póki co, nie podążaj za mną. Tak będzie
lepiej. Bądź silny, walcz z bólem, bo on sprawi, że zgubisz po drodze to, kim
jesteś. A jesteś cudownym człowiekiem, który ma pełne prawo do szczęśliwego
życia. To ty powinieneś sprawować nad nim kontrolę, bo sam gdzieś w głębi
wiesz, co jest najlepsze. Nie pozwól innym dyktować tobie to kim masz być, co
robić, jak się zachowywać. Zamknij oczy, odpłyń na chwilę i wsłuchuj się w to,
co podpowiada ci serce. To banalne, wiem, ale pomaga. Zawsze robię podobnie,
dlatego jestem przy tobie. <<
Każde
kolejne słowo sprawiało, że wszystko wracało. Jednak to uczucie znacznie
różniło się od tego, które przysłoniło jego świat na długi czas. Płakał, było
mu smutno, ale coś w nim odradzało się na nowo. Rozjaśniało mu ciemność, w
której żył.
>> Moje serce bije tylko dla ciebie i
nawet, kiedy przestanie, ty będziesz w nim już na zawsze. Cokolwiek się stanie,
będę przy tobie. Do samego końca. Chyba, że zdecydujesz inaczej. Przy tobie
zapominam o wszystkim i nawet jeżeli chcę spędzić z tobą długie lata, wiem, że
tak się nie stanie. Dziękuję ci za to, że moje ostatnie dni, a może miesiące,
są cudowne. Sprawiasz, że odchodzę w spokoju, z uśmiechem na ustach.
Kocham. Na zawsze
twoja, Emma. <<
Wypuścił
głośno powietrze, kończąc po raz trzeci czytać długi list, który zostawiła mu
dziewczyna. Żałował, że nie było mu dane zapoznać się z nim wcześniej, ale miał
wrażenie, że wszystko ma swój cel, swoje przeznaczenie. Może jego polega na komplikowaniu
sobie życia? Walce z samym sobą? Jednak przecież „każdą walkę da się zwyciężyć, nawet przegrywając.” Wszystko zależy
od punktu widzenia i postawy, jaką ostatecznie przyjmiemy. Czuł, że Emma miała
rację, jednak czy on sam miał w sobie tyle odwagi, aby wejść na ring i podjąć
ryzyko?
Wstając z
ławki, wyjął z kieszeni telefon i nie przejmując się godziną, jaka nastała,
wybrał numer do Zayna, na którego wsparcie liczył. Był świadomy, że może
żałować wszystkiego, ale musiał spróbować, aby nie mieć kiedyś pretensji do
samego siebie.
„Niech
każda zła decyzja zostanie mi wybaczona, jestem tylko zagubionym człowiekiem,
którego droga do szczęścia jest długa.”
Około
północy Harry przekroczył próg mieszkania, w którym od kilku miesięcy mieszkał
z Niallem. Był to czas, podczas którego mieli swoje wzloty i upadki, jak
wszyscy inni ludzie. Mimo tego, było w ich relacji coś, co powoli doprowadzało
Loczka do szaleństwa. Czuł mocną więź do blond chłopaka, nie chciał jej
stracić, wcześniej będąc zdania, że woli poświęcić własną wolność dla ich
szczęścia, jednak coś pękło. Nie chciał być niewolnikiem własnych decyzji,
ponosząc wygórowaną cenę za coś, czego nigdy prawdziwie nie dostanie. Bo jak
mógłby być szczęśliwy, nie będąc sobą?
Miał
świadomość, że powinien poczekać do rana i dopiero wtedy wszystko wyjaśnić,
wcześniej spędzając noc w mieszkaniu siostry, jednak nie potrafił. Nie chciał
uciekać, pragnął dorosłej decyzji i rozmowy, dzięki której więź z Niallem nie
rozpadnie się całkowicie na kawałki.
– Gdzie
byłeś tak długo? – spytał Horan, kiedy ciemnowłosy zamknął drzwi.
Biorąc
głęboki oddech, Harry wszedł do kuchni, gdzie przy niewielkim stole siedział
Niall. Spojrzał na spochmurniałego blondyna, nie wiedząc jak zacząć dręczący go
temat. Nie należało to do łatwych rzeczy.
– Musiałem
wszystko przemyśleć – odpowiedział, spoglądając na rozbite kawałki,
najprawdopodobniej kubka, które wystawały z kosza na śmieci – Niall, ja…
– I co
postanowiłeś? Pewnie jak zwykle chcesz przepraszać, rozumiem – mówił wpatrując
się w wysokiego chłopaka, wstał przy tym z krzesła i zrobił kilka kroków w jego
kierunku – Mi też jest ciężko, ale damy radę.
– W tym
rzecz – mruknął Harry – nie chcę tak żyć.
– Ja też
nie. Dlatego powinniśmy się pośpieszyć, wyjechać, najlepiej już jutro. Najpierw
oczywiście gdzieś blisko, a później… – zawiesił głos, widząc, że ciemnowłosy
wcale go nie słucha. Zamrugał kilkukrotnie, nie za bardzo wiedząc, co się dzieje.
– Harry, to jedyna droga, abyśmy byli szczęśliwi.
Styles
opuścił głowę, wpatrując się w swoje dłonie. Nie potrafił wypowiedzieć słów,
które cały czas krążyły mu gdzieś w głowie. Mimo swojej decyzji, czuł strach,
bał się konsekwencji, przyszłości, jaka nadejdzie, kiedy przedstawi blondynowi
swoje plany.
– Słuchasz
mnie? – spytał Horan, dotykając ramienia Loczka.
– Przykro mi
Niall, nigdzie się z Tobą nie wybieram – wrzucił z siebie, przymykając oczy. –
Zamierzam wrócić do domu.
Blondyn
zamrugał powiekami, czując jak wszystko w nim zamiera, a po chwili zaczyna się
trząść. Nie rozumiał. Nie chciał. To wszystko nie tak miało być.
–
O-obiecałeś. Harry, nie o to mi chodziło jak wychodziłeś – oznajmił desperacko,
nie kontrolując powoli ataku paniki, jaki się w nim rodził. – Nie zostawiaj
mnie, proszę.
– To nie
ma sensu, nie ważne co myślałeś. Tak będzie lepiej. Dla mnie, dla ciebie, dla
nas.
– Martwię
się o ciebie – stwierdził blondyn, kręcąc energicznie głową – nie chcę, abyś
znowu cierpiał.
– Nie
musisz, teraz Niall, cierpię głównie przez to, że nie potrafimy się dogadać.
– Przeze mnie
– mruknął Niall, siadając na krześle. Jego oddech zaczął przyspieszać, a ręce
się trząść; nie chciał tego, nie chciał znów zostać sam.
Harry spojrzał
na blondyna, po czym po chwili zostawił go samego w kuchni i poszedł spakować
większość swoich rzeczy. Miał pewność, że najlepiej będzie jak zniknie szybko z
jego życia, dając mu szansę na normalne życie. Im obydwu. Nie było to łatwe,
Loczek długo żył w przekonaniu, że kocha Horana i to on daje mu szczęście. Póki
nie odkrył, że w ich relacji nie o to chodziło. To nawet nie była miłość, od
jakiegoś czasu po prostu ze sobą byli, przeświadczeni o tym, że bez tej drugiej
osoby ich życie będzie skończone, co nie było prawdą.
Chowając
kolejne rzeczy, starał się ignorować hałas dobiegający z kuchni. Miał
świadomość, że może rani Nialla, że ten działa teraz pod wpływem emocji, musi
się wyładować, pobić trochę naczyń, cokolwiek, aby się uspokoić. Postanowił też
z samego rana zadzwonić do Aimee, której numer znalazł kiedyś w telefonie
chłopaka i poprosić o wsparcie dla niego. Był pewny, że dziewczyna mu nie
odmówi, skoro kiedyś się przyjaźnili. I on nie zerwie z nim całkowicie
kontaktu, tylko na jakiś czas go ograniczy, póki emocje nie opadną.
Po
zapięciu walizki i postawieniu jej w korytarzu, zielonooki chłopak przygryzł
wargę i zajrzał jeszcze do kuchni, w której panował chaos. Na podłodze leżało
wszystko to, co jeszcze godzinę temu znajdowało się na stole, dodatkowo kilku
pobitych talerzy, szklanek. Sam Niall siedział oparty łokciami o stół, chowając
twarz w dłoniach. Dopiero, kiedy Styles po chwili odkaszlnął znacząco, blondyn
uniósł głowę.
– Nie
myśl, że nie jestem ci wdzięczny. Jesteś dla mnie naprawdę ważną osobą, która
miała wpływ na moje życie, ale… to wszystko mnie niszczy – powiedział,
podchodząc bliżej chłopaka. – Muszę najpierw poukładać sobie wszystko, a
później, kto wie jak to się potoczy.
– Pomogłem
ci, a teraz mnie zostawiasz. Mówiłeś, że jesteś inny, a robisz to samo, co
wszyscy. Kłamałeś.
– Niall…
Ciemnowłosy
położył na ramieniu chłopaka rękę, a ten spojrzał na niego, niemo prosząc, aby
zmienił decyzję. Potrzebował go, stał się sensem jego świata, ucieczką od
samotności. Widząc jak Harry kręci delikatnie głową, przymknął oczy, nie chcąc
ukazać słabości pod postacią łez. Wstał z krzesła i wtulił się w Loczka. Ten
wzmocnił uścisk, jednak chciał jak najszybciej wyjść z tego mieszkania.
Przeciąganie tego nic nie wnosiło.
– Muszę
iść – szepnął Harry, chcąc odsunąć się od niebieskookiego, ale ten zbyt mocno
się go trzymał.
– Nie
zostawiaj mnie, proszę. Przepraszam, naprawdę, bardzo cię za wszystko
przepraszam.
– Nie
przepraszaj, ja… przykro mi.
Czuł
trzęsące się coraz bardziej ciało Nialla, który nie chciał go puścić. Zaczął
coś mruczeć do siebie, nie słuchając ciemnowłosego, który próbował go
odepchnąć. W pewnym momencie Horan go zostawił. Harry zauważył w jego oczach
coś przerażającego: mieszankę smutku, gniewu, rozpaczy. Chciał coś jeszcze
powiedzieć, jednak wycofał się i odwracając do drzwi, ruszył do korytarza. Nie
zdążył zrobić jednak dwóch kroków, usłyszawszy głos zrozpaczonego chłopaka:
– Myślisz,
że teraz możesz mnie tak zostawić? Jak gdyby nigdy nic?
Poczuł
jego pięści na swoich plecach, nie dane mu było jednak w pełni się odwrócić,
kiedy chłopak odrzucił go na ścianę. Nie mógł uwierzyć, co się stało z jego
Niallem, jego zachowanie było przerażające, nigdy nie dopuściłby do
świadomości, że ten spokojny, nieco tajemniczy chłopak jest w stanie rzucić się
na niego z pięściami. Harry zdołał uniknąć ciosu odpychając od siebie przepełnionego
furią blondyna.
– To
jeszcze nie koniec! Nie możesz! Zabiję się! – krzyczał, szarpiąc się z
Loczkiem.
Bojąc się
o siebie, ale również i o niebieskookiego, który może coś sobie zrobić, nie
miał pojęcia jak to wszystko rozegrać. Z korytarza słyszał swój dzwoniący po raz
kolejny telefon, ale nie obchodziło go to. Na spokojnie, unikając kolejnych
szarpnięć czy uderzeń, próbował przemówić blondynowi do rozsądku. Nie zauważył
jednak kilku szklanych butelek, które tak jak kilka innych rzeczy leżały na
podłodze – pchnięty mocniej przez Nialla, potknął się o nie i uderzając głową o
blat kuchenny, upadł, tracąc przytomność.
„Moja
głowa pęka od myśli, które nawiedzają mnie nawet w najgorszych koszmarach.”
Zayn już
dobre dwadzieścia minut czekał pod budynkiem, którego adres podał mu Harry dwie
godziny wcześniej podczas rozmowy telefonicznej. Normalni ludzie o godzinie
pierwszej w nocy zazwyczaj śpią, jednak zgodził się pomóc Harry’emu, zabierając
do swojego domu. Musiał przekonać przy tym Emily, że poradzą sobie, bo przecież
nic się nie dzieje i dziewczyna powinna zostać, przygotowując bratu miejsce do
spania.
Kiedy
jednak Harry nie odebrał trzeciego połączenia od niego, coś zaczęło go martwić.
Wprawdzie zapewniał, że jego decyzja o przeprowadzce nie ma konkretnego podłoża
i po prostu przestał się dogadywać z chłopakiem, jednak w takiej sytuacji
mógłby poczekać do rana, czego Loczek zdecydowanie nie chciał.
Zamykając
drzwi do samochodu, spojrzał dokładnie na ekran telefonu, gdzie zapisał sobie adres
Harry’ego i ruszył w stronę klatki schodowej. Już na wejściu usłyszał jakieś
podejrzane odgłosy, a kiedy znalazł się na półpiętrze, tuż przed drugim
poziomem, zauważył chłopaka o blond włosach, który skulony, siedział na
schodach, powtarzając w kółko kilka słów, które wywołały złe przeczucia u
Zayna. Malik od razu rozpoznał w napotkanym blondynie Nialla, którego zdjęcie
mignęło mu kiedyś na telefonie Stylesa.
– Nie
chciałem go zabić. Nie chciałem… – powtarzał Horan; zauważając nagle Zayna tuż
przed sobą, spojrzał na niego z przerażeniem. – Naprawdę nie chciałem go zabić.
– Harry…
Ciemnowłosy
szybko minął blondyna, który ciągle pochylał się w przód i w tył, i wpadł do
otwartego mieszkania, przeszukując najbliższe pomieszczenia. Dopiero po chwili zajrzał
do kuchni, w której leżało nieprzytomne ciało przyjaciela.
Przeżywałem
śmierć innych
nie zastanawiając
się nigdy
co by
było, gdybym to ja umarł?
*
Rozdział niesprawdzony, ale i tak spóźniony (co ze mną nie tak?) Zabijcie mnie, albowiem w kolejnym opowiadaniu doszło do czegoś takiego. Okay, plany miałam inne (znacznie gorsze), ale postawiłam na realia zamiast innego wątku. Myślę, że nie wyszło tak źle? Sami oceńcie. Wiem, mogłam podzielić ten rozdział na dwa, jednak wydaje mi się, że tak jest lepiej. W związku z długością rozdziału, nie będzie chyba źle, jeżeli epilog dodam w piątek? Zaznaczę, że i on do krótkich nie należy, więc tak będzie fair.
Za tydzień koniec ;c Smutno trochę, ale coż poradzić.
Pozdrawiam.
Za tydzień koniec ;c Smutno trochę, ale coż poradzić.
Pozdrawiam.
No to się porobiło! Kurczę, mam nadzieję, że jednak Harry'emu się nic nie stało i Niall... Mimo wszystko to dobrze, że Styles w końcu postanowił zawalczyć o siebie, bo związek z Horanem nie był dobry. Może z początku mu pomagał i tak dalej, ale co następny rozdział ich relacja stawała się coraz dziwniejsza i myślałam tylko o tym, by Niall się ogarnął i przestał być takim mało inteligentnym człowiekiem... Szkoda, że teraz będzie tylko epilog ;(
OdpowiedzUsuńNie zawsze jest kolorowo, życie. Szkoda, szkoda, ale jak długo można tak torturowac biednego człowieka? hah
UsuńNareszcie się uwolnił. Od początku wiedziałam, że Harry'emu może pomóc tylko Emma. Od śmierci Louis'a wszystko było nie tak. Na szczęście nareszcie podjął decyzję.
OdpowiedzUsuńA Niall powinien pozwolić sobie pomóc. On naprawdę potrzebuje pomocy specjalisty. Naprawdę.
Czekam na epilog.
Niall też wiele zrobił dla Harry'ego, jednak im byli bliżej tym bardziej bał sie go stracić, przez co ich relacja stała się toksyczna. A Horan długo uciekał od własnych problemów, nie zdając sobie sprawy jak są poważne.
UsuńZłamałaś mi serce końcówką!!! Teraz to ja już nie wiem, co myśleć, szkoda, że nie będzie happy end'u, biedny Harry ;((
OdpowiedzUsuń