Rozdział 5 – Hall of fame

„Cios pada wtedy, kiedy zadaje ci go osoba, której ufałeś, nie wróg.”
Był szczęśliwy. Pierwszy raz od wielu miesięcy był naprawdę szczęśliwy. Znalazł kogoś, kto wszedł z nim w nowy etap życia. Nieco inny niż poprzedni, ale równie ważny.  Harry z dnia na dzień przekonywał się o tym coraz bardziej. Nie był już tak onieśmielony swoim uczuciem. Cieszył się z niego, tak samo jak Louis. Obaj nie widzieli świata poza sobą, mimo że ten sam świat nie patrzył na nich jako jedność. Nikt nie znał ich tajemnicy, tak przynajmniej myśleli. Styles jednak szybko przekonał się, że nie było to całkiem prawdą.
– Gdzie byłeś? – Usłyszał pewnego dnia, kiedy wszedł wieczorem do domu.
 Zayn coraz częściej go irytował. Loczek miał wprawdzie świadomość, że lada dzień ten ma się oświadczyć jego siostrze, ale mimo to, ich relacje jeszcze bardziej się oziębiły. Szczególnie, kiedy Styles więcej czasu spędzał w towarzystwie Tomlinsona, którego Malik nie tolerował. Zresztą Harry miał to głęboko w poważaniu i nie ukrywał tego, często złośliwie sugerując, że ten powinien sprzedać swoje mieszkanie, bo praktycznie to i tak mieszkał już u Stylesów.
– A co cię to obchodzi?
Wyminął bruneta, udając się do kuchni. Otworzył lodówkę, wyjmując z niej sok pomarańczowy, który nalewając do szklanki, szybko wypił i podszedł do stołu, o który się oparł. Cały czas starał się ignorować Malika, jednak ciągle czuł jego palące spojrzenie na sobie. Styles przymknął oczy i wziął głęboki oddech.
– Byłem z Lou.
– To wiem i wiem też, że zmieniłeś nieco poglądy.
– To po cholerę się tego pytasz?!
Kiedy usłyszał słowa domniemanego przyjaciela, przeraził się. Nie dał jednak poznać po sobie tego, odwracając się w jego stronę i wybuchając głośnym pytaniem. Szybko jednak przymknął oczy, próbując się uspokoić i opanować, zdając sobie sprawę, że inaczej ściągnie tym Emily, której obecnie nie chciał widzieć.
– Skąd wiesz? I o co ci chodzi?
– Nie ważne. Po prostu wiem. Chciałem ci tylko powiedzieć, że nie pochwalam tego, że jesteś gejem I nie będę cię z tym krył. A zdajesz sobie chyba sprawę jak twoi rodzice podchodzą do takich spraw?
Malik z triumfującym uśmiechem podszedł do niego, poklepując w ramię. Harry nie zareagował, chcąc w środku opanować myśl o uderzeniu tego osobnika, który tylko wziął jabłko ze stołu i wyszedł z kuchni do salonu, gdzie słychać było radosny głos Emily. Loczek wypuścił ze świstem powietrze, kiedy dwójka wyszła z domu i schował twarz w dłoniach, zadając sobie pytanie: kiedy to wszystko się tak pokomplikowało? I co się stało z jego więzią z Zaynem, którego jeszcze pół roku temu traktował jak brata?

„Miłość to kompromis i polega na obustronnym porozumieniu, ale ono też ma swoje granice.”
Louis nie przejął się zbytnio faktem, że ktoś poznał sekret jego i Harry’ego. Zupełnie innego zdania był jego chłopak, który wręcz szalał, bojąc się, aby jego rodzice nie dowiedzieli się prawdy o nim. Wiedział, jacy są, od razu pewnie zabroniliby mu się spotykać z Tomlinsonem. Zamknęliby go i tylko narzekali, jacy to są zawiedzeni. A Emily? Mimo że była bardzo tolerancyjna, z pewnością patrzyłaby na niego ze wstydem, znał ją. Dusiłaby wszystko w sobie, udając, że jest wspaniale, ale oczy mówiłyby prawdę. Chciał, aby do tego nie doszło.
Louisa jednak męczyło to całe ukrywanie się. Uważał, że Styles z pewnością wyolbrzymia. Sam przecież już kilka lat temu oznajmił swojej rodzinie to, kim jest i mimo ogólnego zniechęcenia, zaakceptowali go. Był przecież taki sam jak oni, był tylko człowiekiem. Teraz więc, nie chciał przechodzić przez ten okres tajemnicy, pragnął wyjść na ulicę, chwalić się swoim związkiem, być szczęśliwym. Jego klaustrofobia zaczęła jednak powoli objawiać się w ich relacjach. Ciągłe spotkania w mieszkaniu były nużące, mimo iż liczyło się przecież to, że byli razem.
– Wiesz, że cię kocham?
Louis pocałował Loczka z zadowoleniem, kiedy ten przeglądał coś na jego laptopie. Osiemnastolatek uśmiechnął się, ale nic nie odpowiedział. Odłożył tylko komputer na stolik i spojrzał na chłopaka. Nie lubił mówić o swoich uczuciach, nie był na to jeszcze gotowy. Cały czas miał dziwne wrażenie, że to, kim jest i co robi jest nienaturalne i krzywdzi tym innych. Nawet, jeżeli w Louisie widział cały swój świat.
– Chciałbym się tym pochwalić – Roześmiał się Tomlinson, dotykając uda swojego kochanka – W końcu mam czym.
Spojrzał w jego oczy, ale ten tylko pokręcił z rozbawieniem głową, po czym pocałował niebieskookiego, chcąc zakończyć temat, który drążył, a który był dosyć ciężki dla niego. Nie chciał zmieniać swojej decyzji.

„Na szczyt wchodzą tylko najsilniejsici, którzy gotowi są do poświęceń.”
- Haroldzie Edwardzie Styles!
Ciemnowłosy chłopak siedział na sofie w salonie, gdzie od kilkunastu minut słuchał pouczeń ojca. Zbliżał się koniec września. Pierwsze podsumowanie początków szkoły, wyników w nauce, zachowania. Harry, który przez ostatnie lata nie sprawiał problemów, był jednym z najlepszych uczniów, przewodniczącym samorządu i miał jeszcze kilka miesięcy temu szansę na stypendium na najlepszych uczelniach w państwie, teraz nie miał za łatwo. Wszystko uległo diametralnej zmianie, ale nie obchodziło to zbyt bardzo samego zainteresowanego. Sam się zmienił i nie czuł już takiej presji jak kiedyś. Wszedł w nowy etap w swoim życiu, gdzie nie było miejsca na kontrolę przez rodziców. Był już dorosły. Państwo Styles nie akceptowali jednak nowego stylu życia swojego syna, szczególnie denerwowali się jego lekceważącą postawą. Mieli przecież takie wielkie plany, co do przyszłości Loczka i wcześniej nawet on sam nie dawał żadnych znaków protestu. Byli nim zawiedzeni, a Harry miał tego świadomość. Nie zależało mu jednak aż tak bardzo na szczycie sławy. Nie chciał być najlepszy. Nie zamierzał być królem bez swojej królowej.
W chwili, kiedy ojciec rzucił na stół przed nim papierami odnośnie wyników w nauce, do salonu weszła Emily z Zaynem. Dziewczyna automatycznie spoważniała, przejmując się widokiem, jaki zastała.
– Spójrz na swoją siostrę i weź z niej przykład, dostała się na świetną uczelnię i zamierza w spokoju ułożyć sobie życie z Zaynem.
– Ja jestem już zajęty, Harry zresztą też – mruknął złośliwie Malik, co zostało zarejestrowane przez każdą osobę w pomieszczeniu.
Spoglądając to na niego, to na Harry’ego z zaskoczeniem, nikt nawet nie chciał wznowić rozmowy. Sam Styles wpatrywał się tylko ze złością w chłopaka swojej siostry.
– O co wam chodzi? – spytała Emily.
Loczek jednak wstał ze zdenerwowaniem z sofy i mimo protestów rodziców, wyszedł z domu, trzaskając przy tym drzwiami. Wszyscy byli w szoku, poza Zaynem, który tylko pokręcił z rozbawieniem głową i wyszeptał do Emily, aby aż tak się nie martwiła.

„Ukrywając uczucia nie jesteś sobą, jesteś tylko marną kopią, która rani i okłamuje wszystkich wokół.”
Październik przyniósł nieoczekiwane chłody. Typowa jesienna pogoda nie zniechęciła jednak ludzi przed spędzaniem czasu na zewnątrz.
Harry od ostatniej kłótni z rodzicami nie odzywał się do Zayna, z którym postanowił zupełnie zerwać kontakt. Denerwowała go jego obecność w domu, ale nie mogąc nic zrobić, starał się traktować go jak powietrze, bądź jak najczęściej samemu bywać poza posiadłością. Nadal spotykał się z Louisem i nie zamierzał z niego rezygnować. Tomlinson namawiał też chłopaka do coraz częstszego wychodzenia na miasto. Oczywiście pod kątem przyjaciół, bo tylko na tę opcję przystawał Harry, nie chcąc, aby ktoś się o nich dowiedział.
Dawno nie spędzali razem czasu poza mieszkaniem szatyna, co było powiązane z obawami osiemnastolatka. Louis znajdował jednak coraz więcej pretekstów, aby pozbyć się tej fobii Stylesa. Zdarzały się nawet momenty, kiedy publicznie, automatycznie łapali się za ręce.
Tak też było któregoś sobotniego popołudnia, kiedy szli deptakiem wśród tłumu ludzi. Tomlinson odruchowo złapał za dłoń swojego chłopaka, który wzmocnił uścisk. Szli tak dobre kilka minut, kiedy to Styles zauważył swoich szkolnych znajomych, którzy wyszli zza rogu. Szybko puścił rękę Lou i nic nie mówiąc, wyprzedził go o kilka kroków. Machnął ręką w kierunku znajomych, którzy zauważając go, zawołali, aby do nich dołączył. Nie zerkając nawet za siebie, w mgnieniu oka znalazł się w ich otoczeniu. Louis natomiast przystanął na chodniku, zdezorientowany całą sytuacją. Dopiero po chwili dotarło do niego w pełni to, co się stało i w przypływie złości kopnął leżącą niedaleko butelkę, która rozbiła się o krawężnik. Nie patrząc na nikogo, odwrócił się i wkładając ręce w kieszeń bluzy, ruszył w stronę domu. Czuł się upokorzony i zdradzony. Wiedział jak Harry’emu jest trudno w nowej sytuacji, jednak niewyobrażalnie zawiódł się na nim, nie spodziewając się, że ten potraktuje go jak zwykłą zabawkę, odrzucając na oczach innych ludzi.

„Uczucia są często wystawiane na próbę i czasem dostają kolejną szansę. Trzeba tylko pamiętać, żeby wykorzystać ją najlepiej, gdyż następnej może już nie być.”
Harry doskonale zdawał sobie sprawę, jaki błąd popełnił tamtego popołudnia, zostawiając Lou samego na deptaku. Karcił się w myślach za swoją głupotę, miał wyrzuty sumienia, wariował. Przez kilka następnych dni dzwonił do dwudziestojednolatka, wysyłał mu wiadomości, próbował się z nim spotkać. Bez skutku. Tomlinson jawnie go unikał i ignorował. Szatyn może nie czuł już takiego upokorzenia i z chęcią chciałby wrócić do Loczka, jednak najpierw pragnął dać mu jakąś nauczkę. Sam był świadom, że Styles po prostu nadal jest zagubiony i nie jest gotowy do pokazania, kim jest. Mimo to należała mu się jakaś kara.
Pewnego dnia, jakieś trzy tygodnie po całym zajściu, Harry zauważył Louisa, który z uśmiechem na ustach szedł ulicą w stronę swojego mieszkania. Nie wiele myśląc, Loczek podbiegł do niego, zagradzając mu dalszą drogę. Spojrzał ze smutkiem w jego niebieskozielone oczy i zaczął go przepraszać za swoje zachowanie, prosić o kolejną szansę. Tłumaczył swoje głupie zachowanie, sam się przeklinając za to, co zrobił. Cały czas nie pozwalał jednak dojść do głosu Tomlinsonowi, który tylko uśmiechnął się, czekając aż ten skończy.
– Byłeś głupi i nadal jesteś – rzucił szatyn, na co Harry opuścił głowę, czekając na dalszy wyrok. Po chwili jednak usłyszał chichot chłopaka. – Ale zbyt bardzo chyba cię kocham, aby cię tak męczyć.
– Serio? Wybaczasz mi?
Tomlinson kiwnął głową, na co Loczek, czując w sobie niewyobrażalnie silną energię, rzucił się, przytulając go najmocniej jak potrafił. Zdziwił tym szatyna, ale oboje cieszyli się, że wszystko wróciło do normy.
– Tylko pamiętaj, nie wstydem jest, kim jesteś, ale to, że przejmujesz się opinią innych.
– Wiem, już wiem – wyszeptał Harry, po czym dodał jeszcze ciszej, wprost do ucha ukochanego: – Kocham cię Lou, cholernie cię kocham.
Zaskoczony po raz kolejny Tomlinson, poczuł jak ciarki przechodzą po całym jego ciele, na dźwięk zachrypniętego głosu chłopaka, który po chwili znów przeszedł samego siebie i, nie zważając na nic, pocałował Louisa, czując, że nie boi się już niczego.
Chwilę później oboje szli z uśmiechami na ustach w stronę mieszkania dwudziestojednolatka. Harry cały czas opowiadał coś z pasją, jednak w pewnym momencie Tomlinson przerwał mu, wpadając na świetny pomysł wyjazdu w weekend za miasto.
– Tylko ty i ja, co ty na to?
Czekał z powątpieniem na odpowiedź Loczka, który, niewiele myśląc, przystał na jego ofertę. Niby nie byli ze sobą aż tak długo, ale oboje mieli nadzieję, że zapoczątkuje to nowy etap w ich związku; że pozbędą się wszelkich granic i nareszcie będą w pełni sobą. Obaj byli na to gotowi.

„Słońce oblało nas swym szczęściem i musimy je wykorzystać, póki chmury ponownie nie zasłonią nam nieba.”
Dzień wyjazdu, dziesiąty listopada, był niezwykle pochmurny. Chmury gromadziły się na całym niebie, zwiastując deszcz.
Harry od samego ranka nie mógł doczekać się upragnionego weekendu, z dala od tej rzeczywistości, sam na sam z Louisem. Sama myśl dwóch dni z ukochanym przyprawiała go o ciarki. Wyobrażał sobie jego dotyk na swym ciele, radosne pocałunki składane z pasją, podniecający szept do jego ucha. Od dawna nie czuł takiej ekscytacji i można śmiało powiedzieć, że był gotowy na wszystko, co mogłoby zajść. Wręcz oczekiwał momentu, kiedy zaparkowaliby samochód i bez granic cieszyli się tylko sobą. Miał nawet nadzieję, że wspólna noc nie skończyłaby się tylko na niewinnych pocałunkach.
Zanurzony w swych rozmyślaniach, nie zauważył nawet momentu, kiedy Emily wparowała do jego pokoju, kiedy się pakował. Na szczęście nie pytała, gdzie się wybiera, gdyż już wcześniej wszystkich uprzedził o domniemanej imprezie, którą organizował jeden ze znajomych niedaleko miasta. Harry ze wszelkimi szczegółami ułożył całą historyjkę, w którą wszyscy uwierzyli. No prawie. Poza Zaynem.
 Mimo wszystko Emily będąc w pokoju brata, cały czas opowiadała o znajomej z roku, którą poznała niedawno, niejakiej Dianie. I nawet, kiedy Loczek skończył się pakować i schodził na dół przed dom, dziewczyna nie odstępowała go, cały czas namawiając na randkę z przyjaciółką.
– Słuchaj, siostra, ona wydaje się być fajna, ale… eeemmm… nie dla mnie – odpowiedział jej akurat w momencie, kiedy dołączył do nich Malik. – Jego jeszcze tu brakowało.
– Zayn, powiedz Harry’emu, że Diana jest świetną dziewczyną.
– Kochanie, odpuść sobie, ona nie jest w jego typie.
Emily zamrugała kilkakrotnie, nic już nie rozumiejąc. Nastała między nimi krótka cisza, którą przerwał dopiero przyjazd Louisa. Harry rzucił im tylko głuche „cześć” i ruszył ku samochodowi. Otwierając drzwiczki auta, zauważył nadal zdziwioną twarz Emily i Zayna, który tylko kręcił głową. Mimo wszystko, Styles wsiadł do środka i po chwili ruszył razem z Louisem ku swojemu przeznaczeniu.


Nareszcie szczęśliwy
chciałbym czuć to do końca
bo tylko przy tobie

czuję, że jestem sobą.


*
Ufff...Jakoś to napisałam. Fakt faktem pisałam to w takich okolicznościach, że masakra, ale w miarę szybko mi poszło xd Nie wiem jak to z tym będzie, bo do końca października mam tyle sprawdzianów, że głowa boli. Albo dodam coś do poniedziałku, albo dopiero po 25.10. Zależy w sumie od czasu i weny.

6 komentarzy:

  1. Świetny *_______*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ruszył razem z Louisem ku swojemu przeznaczeniu powiadasz? lol. Okey, więc Harry zbyt przejmuje się opinią innych, a Zayn tak mnie wnerwia, zachowuje się jakby pozabierali mu wszystkie lusterka z okolicy i nie zostawili ani jednego... serio. Albo ktoś zużył mu żel do włosów... hmmm. Czekam na kolejny, równie wspaniały rozdział. Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba rozdział, choć przykro mi było jak Harry zostawił Lou, ale dobrze, że sobie wyjaśnili wszystko. Czekam na nn :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest! Przeczytałam i ... ugh myślałam, że zabiję za to że Harry go tak wtedy zostawił, to było ... to było bardzo kiepskie zachowanie z jego strony, przecież mógł się przywitać i wrócić. Że Lou mu wybaczył, musiał go naprawdę kochać *.* Co wcale nie zmienia faktu, że więź między Harrym a Emmą chyba była na razie najsilniejsza i piękna. Zayn zachowuje się tak trochę jakby go coś użądliło, albo byłby zazdrosny oh. No nic czekam, z niecierpliwością na szóstkę : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohh.. Nie lubię tutaj Zayna, jest okropny. Ogólnie nie lubię Larry'ego, ale Twoje opowiadanie ma w sobie coś niezwykłego. Mam nadzieję, że rodzice Harry'ego mimo wszystko zaakceptują ich związek, choć jak na razie nic na to nie wskazuje. Masz piękny styl pisania i jak widać dużo pomysłów dotyczących tego bloga :) jak już pisałam na twitterze, proszę o informowanie mnie o nn :)

    Czekam z niecierpliwością na szóstkę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hey :) THIS IS US cały film można zobaczyć tutaj
    onedirectiononline2013.blogspot.com <3
    ZA DARMO !!!!

    OdpowiedzUsuń