„
Nawet perfekcja w oczach innych nigdy nie jest idealna dla nas. Zawsze brakuje
pewnego elementu, który zabrał nam los.”
Ciemnowłosy
chłopak leżał na zasłanym łóżku, głową opierając się o błękitną ścianę. W
dłoniach, które unosił nad brzuchem, trzymał telefon komórkowy, bawiąc się nim.
Lubił to uczucie spokoju, beztroski, a nawet nudy. Uwielbiał to, mimo częstych
narzekań. Spokój był przeciwieństwem perfekcji i wyścigu szczurów, w którym
uczestniczyli jego rodzice. Prowadzili niemały bank, który zapewniał ich
rodzinie stabilność finansową nawet w dalekiej przyszłości. Jednak mimo sporej
fortuny, państwo Styles nie myśleli o tym, aby ich syn nie robił w życiu
niczego innego poza wydawaniem kolejnych banknotów. Mieli już dla niego wszystko
zaplanowane, tak samo jak dla jego siostry, Emily. Rodzeństwo musiało się
podporządkować. Nie mieli innego wyboru.
Jak na
razie, jeszcze siedemnastoletni Harry leżał w pokoju swojej dziewczyny Emmy i
przyglądał jej się z uśmiechem, kiedy siedziała przy biurku i ze skupieniem pisała
coś w swoim notesie. Tworzyli zgrany duet, który wszyscy w okolicy podziwiali.
Oboje byli piękni, bogaci i wielce w sobie zakochani. On był dobrze ułożonym dzieckiem
bankierów. Ona miała ojca prawnika i matkę pisarkę. Razem stali na czele
szkolnej piramidy sławy, ale tak naprawdę mało ich to obchodziło. Nie byli
zadufanymi w sobie osobami ze skłonnością do wywyższania się. Wręcz przeciwnie.
Faktycznie, Harry jeszcze dwa lata temu uważany był za nieco chamskiego podrywacza, jak określała to
Emma, ale dziewczyna zdołała szybko zdusić w nim to zachowanie, kiedy już
zgodziła się z nim umówić. Dzięki niej był, kim był. Dobrym uczniem,
przewodniczącym samorządu szkolnego i porządnym człowiekiem. Choć czasem miał
ochotę zerwać ze swoją opinią pantoflarza, z którego żartowali koledzy, ale nie
potrafił i nie chciał. Ich życie wydawało się perfekcyjne. Byli szczęśliwi,
mieli wszystko i nieodczuwalni w sercu uczucia zwanego bólem. Choć nie była to
całkowita prawda. Przynajmniej, jeżeli chodziło o Emmę.
– Wiesz,
że lubię ten stan spokoju? – zapytał,
uśmiechając się sam do siebie.
– Ale to
nudne. – Panna Adams odwróciła się na krześle w jego stronę.
Emma była
symbolem idealnej dziewczyny z sąsiedztwa. Miała bogatych rodziców, którzy mimo
sporej sumki na koncie i wymagającej pracy, starali się zawsze poświęcać jej
dużo czasu. Sama zaś mogła zostać modelką. Miała do tego idealne predyspozycję.
Długie nogi, piękne włosy, zgrabną sylwetkę, której zazdrościła jej niejedna
osoba w szkole. A do tego jeszcze był przystojny, popularny chłopak. Wiele
ludzi powiedziałoby, że pragną takiego życia. Bajkowego raju na Ziemi, gdzie
można być utożsamianym z niejedną księżniczką. Emma zaś oddałaby wiele za
jedną, pozornie dla niektórych mniej ważną, rzecz. Dziewczyna, która miała
wszystko, marzyła o byciu w pełni zdrową.
Harry znał
ją doskonale. Wiedział, jakim bólem są dla niej kolejne wizyty w szpitalu, w
którym spędziła połowę swojego dzieciństwa. Podziwiał ją. Za każdym razem,
kiedy był przy niej, nie patrzył na nią jak na zwykłą dziewczynę. Nie, Emma
była dla niego kimś o wiele ważniejszym. Była wsparcie w trudnych chwilach,
pomocą w problemach, miłością w sercu. Zanim ją poznał nie był idealny, nadal tak
nie było. Jednak zmienił się. Wcześniej chciał się tylko bawić, ale los
zastawił na niego pułapkę, zakochał się.
– Ale za
to jakie przyjemne – odpowiedział zadowolony.
Emma
pokręciła tylko głową, wracając do pisania, które sprawiało, że zapominała o
rzeczywistości.
„Marzenia
są piękne i warto je spełniać. Jednak nie wszystkie. Są takie, które pozostaną
tylko w naszej wyobraźni.”
– Chciałabym,
aby zawsze tak było. – Emma usiadła obok Harry’ego, przytulając się do niego.
Zbliżały
się święta Bożego Narodzenia. Magiczny czas rodziny. Dziewczyna jednak nie
potrafiła cieszyć się nimi tak jak kiedyś.
– Ale jak?
– Wiesz,
ty i ja. – Uniosła głowę, uśmiechając się delikatnie.
Harry
roześmiał się. Słowa Adams były dla niego oczywiste. Po tak długim czasie, jaki
spędzili razem, nie wyobrażał sobie innego życia, niż te obok niej. Nie miał
jeszcze skończonych osiemnastu lat, ale jego przyszłość była już zaplanowana.
Częściowo przez rodziców, ale częściowo i przez niego samego. W głowie miał
plan własnego domku i rasę psa, który biegał po ogrodzie. Widział Emmę stojącą
w salonie, próbującą opanować gromadkę roześmianych dzieci, które cieszyły się
z powrotu ojca z pracy. Uśmiechał się za każdym razem, kiedy widział te obrazy,
nie mógł się doczekać, kiedy uda mu się to wszystko zrealizować. Tylko Emma nie
była tak optymistycznie do tego nastawiona. Była realistką i miała przeczucie,
że zegar niedługo wybije niechcianą godzinę.
– Za
dziesięć lat o tej porze nasz pięcioletni synek będzie odpakowywał kolejkę, a
ty będziesz karmiła naszą dwuletnią córeczkę – wyszeptał zadowolony, całując ją
w czubek głowy. – Przecież to jest oczywiste.
– Jesteś
zbyt wielkim marzycielem.
Poczuła
słone krople, które zbierały się w kącikach jej oczu. Nie pozwoliła jednak, aby
wypłynęły dalej. Zrobiła wszystko, aby Harry nie zauważył tego, albo wziął je
za łzy wzruszenia na usłyszane słowa. Tak, pragnęła takiego życia, jakie
opisał. Marzyła, aby być z nim jeszcze długie lata. Wziąć ślub w białej
sukience, urodzić mu dzieci, zestarzeć się. Być z nim do samego końca.
– Marzenia
się spełniają, słońce.
„Nigdy
nie bądź do końca pewny, co przyniesie jutro. Ale cokolwiek się stanie, po
każdym deszczu wyjdzie słońce.”
Leżeli pod
białą pościelą. Dookoła były płatki róż, których zapach roznosił się w
powietrzu. Emma, oparta o tors Harry’ego, oddychała powoli i czuła tylko jak
chłopak zatacza palcem kółka po jej plechach. Był Nowy Rok. Pierwszy stycznia.
– Czemu
milczysz? Coś cię martwi?
– Nie,
nie. Jest dobrze – mruknęła niemrawo.
Harry
wywrócił oczami, sam zadając sobie pytanie, kto byłby na tyle głupi, aby
uwierzyć tym słowom. Martwił się. Emma coraz rzadziej się uśmiechała, a jeśli
już, był to smutny uśmiech, który oznaczał jedno, coś trapiło jego dziewczynę.
Jednak chłopak znał ją doskonale i wiedział, że sama nie przyzna się do swoich
zmartwień.
– Gdybyśmy
byli ze sobą miesiąc to może bym ci uwierzył. A nawet pomyślałbym, że żałujesz,
że się ze mną przespałaś – mówił powoli, ostrożnie dobierając słowa. – Ale my
znamy się od dawna, a ja… wiesz, znam swoje możliwości.
– Ta twoja
skromność – mruknęła rozbawiona.
Cieszyła
się, że czasem wśród jej chmur pojawiają się promienie słońca, które
rozjaśniają szarą rzeczywistość.
– No, ale
przez twoje zachowanie zaczynam wątpić. – Wyszczerzył zęby w jej stronę.
– Jesteś
świetny w łóżku, tu nie o to chodzi – odpowiedziała z lekkim uśmiechem, ale
zdała sobie po chwili sprawę, że druga cześć zdania ją zdradziła.
– A więc,
o co?
– O nic.
– Emma!
Dziewczyna
westchnęła, powoli podnosząc się do pozycji siedzącej. Poprawiła cienki
materiał kołdry na swoich piersiach, ale nie odwróciła się do chłopaka.
Spojrzała się przed siebie, dalej milcząc. Nie chciała mówić. Słowa bolały.
– Kocham
cię.
– Ja
ciebie też, dlatego się martwię.
– Pamiętasz
jak byłam miesiąc temu u lekarza? – spytała po chwili.
Musiała
się przełamać. Harry znaczył dla niej zbyt wiele, a ukrywanie tak ważnych
spraw, mogło go zaboleć. Choć w każdym razie ból był nieunikniony.
– Ucieszyłaś
się, że wyniki były lepsze niż kiedykolwiek.
Emma
zamilkła. Poczuła łzy w kącikach oczu, które uwolniły się z nich, spływając
powoli po jej policzkach. To był dzień, kiedy go okłamała. I jego, i siebie.
Harry jednak nic nie rozumiał. Podniósł się, opierając głowę o jej ramię, ale
zauważając, że jest coś nie tak, cofnął się, czekając aż dziewczyna sama coś
powie. Bała się. Jednak musiała to zrobić. Odwróciła się powoli w jego stronę i
spojrzała mokrymi oczami w jego zielone tęczówki. Wiedział, że coś jest nie
tak. Ale kiedy wyszeptała kilka słów, zbladł. Nad idealnym życiem pojawiły się
burzowe chmury.
Moje
serce przestaje bić dla jednej osoby
ale
tą osobą nie jesteś ty.
*
Czyż to nie ja mówiłam, że to opowiadanie ruszy dopiero w październiku? No tak to były chyba moje słowa... No ale nie od dziś wiadomo, że mi nie wolno w 100% ufać, bo nie dotrzymuje obietnic. Znaczy w większości, jeżeli chodzi o te spraw. Ale w sumie to powinnam się cieszyć. Jak widać opowiadanie dość różni się od moich poprzednich, ale mam nadzieję, że was nie zrazi. Pozdrawiam <3
Ja to tam się cieszę iż dodałaś dziś rozdział, choć nadal ubolewam nad tym, że nie dostałam osobistego powiadomienia. Czuję się taka zapomniana. Związek Emmy i Styles jest taki słodki i cholera aż mi szkoda, znaczy pewnie każdemu by było szkoda, ale no ten tego... jesteś zła! Jednak wiadomo iż ma być to Narry, albo nie wiadomo a ja właśnie napisałam... who cares. Czekam na kolejny i oby tym razem z osobistym zawiadomieniem, bo jak nie, to poskarżę się Cowellowi i stracisz licencję na jego wróżkę i zostaniesz bez niewidocznej kasy, tudzież niewidocznych słoneczniaków! Pozdrowienia Evie(pewnie po podpisie się domyśliłaś... albo po komentarzu LOL)
OdpowiedzUsuńJuż więcej tego błędu nie popełnię xd
UsuńOby lol
OdpowiedzUsuńChyba się zakochałam. Rzadko ostatnio zdarza mi się czytać fanficki, ale tak bardzo potrzebowałam czegoś dobrego. No i voilà, oto jest! Polubiłam Twój styl już od pierwszych zdań tego rozdziału, a sama para bohaterów wkradła się do mojego umysłu z podpisem ,,pokochasz nas bez względu na wszystko''. Pięknie opisałaś końcową scenę, która dodała dramaturgii i rozwiała tę sielankę, która naprawdę mi się podobała. Niemniej jednak uwielbiam, gdy coś się dzieje, więc jestem bardzo ciekawa, jak Harry i Emma poradzą sobie z zaistniałą sytuacją. Proszę, nie każ mi czekać zbyt długo na kolejną dawkę tej historii :) Oczywiście informuj mnie, jeśli to nie kłopot. Najlepiej na twitterze - @Mary_Jox.
OdpowiedzUsuńŻyczę ogromu weny! x
/ forbidden-feeling & waytofindeachother
Dziękuję bardzo za miłe słowa tu, jak i na twitterze ;)Bardzo się cieszę, że się spodobało i mam nadzieję, że w miarę z kolejnymi etapami historii też tak będzie ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne <3
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym, oni wydają się tacy idealni, że aż nierealni i do tego ta cała jej choroba. Mam nadzieję, że Hazz nie będzie cierpiał. Tylko krótki coś ten rozdział, dawaj szybko następny :)
OdpowiedzUsuńtak więc rozpoczynasz kolejną smutną historię? w takim razie dobry wybór. ;) serio cieszę się, uwielbiam je. Tak samo jak pokochałam LBoW. Czekam na kolejny rozdział. :)
OdpowiedzUsuń