„Chcąc być szczęśliwymi przesuwamy granicę między dobrem a złem, czasem
w ogóle o niej zapominając – ale konsekwencje tego poniesiemy w najmniej
oczekiwanym momencie.”
Wydawało się, jakby wszystko
było na dobrej drodze i ciemność powoli odchodziła. Harry z dnia na dzień miał
coraz lepszy humor – cieszył się daną mu chwilą, zdając sobie sprawę, że
zdarzyć się może wiele i powinien doceniać to, co ma. Bez przeszkód ponownie
nawiązywał kontakt z ludźmi, nie ograniczając się już tylko do Nialla, Emily
czy Zayna. Dużym krokiem na przód było pewne wrześniowe popołudnie, kiedy
chłopak jak gdyby nigdy nic usiadł w salonie obok ojca, dołączając się do
oglądania meczu. Z początku obaj milczeli, jednak szybko się to zmieniło, kiedy
zainteresowani grą, komentowali na głos poczynania obu drużyn, wdając się
nieświadomie w rozmowę. Spojrzeli po sobie, już niemo, ukazując radość z
chwili, jaka nastała. Bez wyjaśnień rozpoczęli nowy etap, godząc się z tym, co
jest, a to, co było, schowali do szufladki z mało ważnymi sprawami. Wprawdzie
nadal pozostawała kwestia przyszłości chłopaka, jednak nie była ona poruszana
często, a nawet jeśli, matka Harry’ego szybko wprowadzała do rozmowy inny
temat, uciszając męża. Nie chciała przez tak mało istotną rzecz, znowu stracić
syna. Była pewna obaw, tak samo jak Emily, która zapewniając wszystkich o nowym
życiu brata, w głębi bała się o niego, modląc się, aby faktycznie tak było.
Jedynie Niall, z którym Styles
spędzał najwięcej czasu, patrzył na wszystko pod zupełnie innym kątem. Cieszył
się z obecności zielonookiego chłopaka, desperacko próbując go oddalić od
innych ludzi. Podobnie sprawa się miała z problemem, jaki nękał
dwudziestolatka. Horan nie widział w nim nic złego; nie chciał wdawać się w
niepotrzebne kłótnie, wiedząc że nic nie zdziała. Nie uważał, aby trochę za
duże ilości alkoholu, jakie przelewały się przez gardło jego chłopaka, jak i
tabletki, dzięki którym był on nieco spokojniejszy, mogłyby zaszkodzić, nie
jemu. Blondyn uważał, że Harry jest na tyle dorosły i świadomy ze swoich poczynań,
że nie grozi mu nic złego.
- Znowu wczoraj nie mogłem
zasnąć. – zwierzył się loczek, poprawiając trzęsącą się ręką kilka kosmyków,
które spadło mu na czoło. – A jak już się udało, śniły mi się dziwne rzeczy.
- To minie, też tak mam
czasami. – Niall próbował go jakoś pocieszyć, nie za bardzo wiedzieć, co może
powiedzieć.
Horan wprawdzie zdawał sobie
sprawę z uzależnienia przyjaciela, jednak wiedział że dzięki temu on czuje się
w jakimś stopniu szczęśliwy i jest z nim. Był niemal pewny, że gdyby ktoś
zainterweniował i wszedłby w ich życie, rozdzieliłby ich, uświadamiając
Stylesowi, że wszystko to, co go otacza jest złe. A uczucie, które narodziło
się między nimi, zostałoby całkowicie pogrzebane. Niebieskooki był pewny, że
nie wytrzymałby straty kolejnej ważnej osoby w swoim życiu, która dodatkowo nie
była przypadkowa. Sam się ciągle zastanawiał jak to się stało, że doprowadził
do czegoś takiego i w międzyczasie jego serce ponownie zabiło. Nie chciał
wracać do stanu, sprzed kilku miesięcy.
- Jest coś, o czym marzysz? –
blondyn przerwał ciszę, która nastała między nimi.
- Marzenia są zmienne i już
wiem, że na ogół się nie spełniają.
- Mylisz się. – podniósł głowę,
napotykając puste spojrzenie zielonych tęczówek. Był innym człowiekiem, w
ostatnim czasie nie należał do normalności, ale nigdy nie zwątpił w moc marzeń.
Zawsze wierzył, że coś się dzieje po coś, jednak jeżeli można, warto pomóc
przypadkom i spełnianiu swoich snów. – Nawet bardzo.
- Tak? No to patrz, jeszcze
kilkanaście miesięcy temu marzyłem tylko o tym, aby wieść szczęśliwe życie z
ukochaną osobą. Iść na studia, później do pracy, założyć rodzinę, dom, mieć
dzieci i owczarka niemieckiego latającego po podwórku. Proste marzenie, które
nigdy się nie spełni. – wyrzucił z siebie, czując jak gniew bierze nad nim
górę. Zawsze tak było, kiedy myślał o przeszłości, wypijając wcześniej kilka
butelek. Wolał to uczucie, a niżeli smutek i wiecznie rozpadający się świat. –
I jak mam myśleć inaczej? Próbuję być szczęśliwy, naprawdę Niall, chcę być tym
cholernym szczęściarzem i nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczny, że
jesteś przy mnie, ale nie wmawiaj mi głupstw. Nie wierzę.
- Trzeba sobie stawiać realne
marzenia, małe rzeczy, które są przystankami w naszej podróży. Może tobie była
pisana inna droga.
- Tak? Tu masz rację, co nie
zmienia faktu, że moje marzenia legły w gruzach. Dlatego teraz o tym nie myślę.
To przereklamowane.
Harry wstał z kanapy i
zostawiając Nialla samego w pokoju, poszedł do kuchni zaspokoić pragnienie.
„Świat wcale nie jest taki wielki, jak mówią. A ludzkie losy są ze
sobą splątane bardziej niż lampki choinkowe.”
- Nigdy się nie spodziewałem,
że mogą nadejść takie dni, kiedy będę siedział ze swoim chłopakiem w kawiarni,
nie przejmując się niczym. – Harry uśmiechnął się, upijając łyk kawy, którą
wcześniej zamówił.
Sam nie wiedział dokładnie jak
to się stało i kiedy zdążył się tak zmienić. Jeszcze rok temu zrobiłby
wszystko, aby nikt się nie dowiedział, o tym, że podobają mu się nie tylko
dziewczyny i spotyka się z chłopakiem. Ukrywał się, oszukując samego siebie. A
teraz? Nie wytrzymując już czasem spokoju, jaki nastał, sam proponował wspólne
wyjścia do miasta, na kręgle czy na mecz. Trzymał blondyna za rękę, bez słowa
wyjaśnienia, składał pocałunki na jego ustach. Miał gdzieś, co pomyślą sobie
ludzie. Był dorosłym człowiekiem, który nie chciał ponownie utonąć.
Było mu dobrze z Niallem. Nie
potrzebowali wielu słów, mówiąc o uczuciach, jakie się w nich kryły. Poza
kilkoma wyznaniami, zachowywali się tak jak wcześniej; nie rozmawiali o tym, co
było między nimi. Związek? Układ? A może coś jeszcze innego? Nie, po prostu
byli ze sobą. Nic poza tym. Tylko tamtej nocy, podczas jednej z imprez, kiedy
byli pod wpływem alkoholu, wyznali sobie to, co się narodziło, ale nie wracali
do tego.
- A widzisz, uwolniłeś się od
tego wszystkiego.
- Tylko dzięki tobie. –
dotknął dłoni blondyna i już chciał coś powiedzieć, kiedy po raz pierwszy był
świadkiem, kiedy ktoś zauważył jego chłopaka.
- Niall Horan? Jak ja cię
dawno nie widziałam! – blondwłosa nastolatka uśmiechnęła się, podchodząc do ich
stolika, a niebieskooki przeklął pod nosem. – Ostatnim razem chyba…
- Też cię miło widzieć. –
wstał z krzesła, przytulając dziewczynę. Modlił się jednocześnie o to, aby dziewczyna
nie kojarzyła jego towarzysza. – To jest Harry, mój… przyjaciel.
Loczek spojrzał wymownie na
blondyna. Jedno słowo sprawiło, że poczuł się dziwnie. Już wcześniej nazywali
rzeczy po imieniu, może nie oznaczali granic, jednak Styles był pewny, że mogą
się nazwać swoimi chłopakami. Sam Niall mówił, że nie chce się ukrywać.
Odchrząknął jednak, decydując się odłożyć tę rozmowę na później. Teraz
zaintrygowała go dziewczyna, która do nich podeszła.
- Tak, miło cię poznać. –
podał jej rękę. Było w jej osobie coś… znajomego?
- Wzajemnie, jestem Aimee.
Ciemnowłosy chłopak patrzył na
Horana, który pogrążył się w rozmowie z nastolatką. Opowiadał o tym, co się u
niego dzieje, jak sobie radzi. Młoda rozmówczyni cały czas się uśmiechała i
zagadywała też Harry’ego, jednak ten nie był aż tak zainteresowany. Bardziej
zastanawiał się kim jest Aimee i skąd zna Nialla, który nie wspominał wiele o
swoich znajomych. Co więcej, nie był zbytnio towarzyski, jeżeli chodzi o innych
ludzi. Trzeba było do niego dotrzeć, gdyż sam wolał pozostawać w cieniu.
- Naprawdę miło mi było cię poznać,
Harry. – uśmiechnęła się, wstając od stolika. – No i znowu cię zobaczyć, Niall.
- Ciebie również. –
odchrząknął blondyn, siląc się na uprzejmość. Lubił Aimee, spędził z nią wiele
czasu, próbując pozbierać się po rozstaniu z Liamem, jednak w tej chwili jej
obecność nie była bezpieczna w jego życiu. – Musimy się zgadać kiedyś na jakieś
spotkanie czy coś.
- Tak, byłoby miło. Od tamtego
wypadku zmieniło się wiele, ale pamiętaj, że zawsze możesz do mnie zadzwonić.
Może Louisem nie jestem, ale na rozmowę zawsze znajdę czas. – przytuliła go,
akurat w momencie, w którym oboje, Niall i Harrym, zamarli. Blondyn, przeklinając
ostatnie dwa zdania dziewczyny, a Styles, nic nie rozumiejąc. – Zbieram się,
dzięki za kawę.
Obaj odprowadzili ją wzrokiem,
a kiedy Aimee zniknęła, Niall przymknął oczy, czekając na wybuch chłopaka. Nie
wiedział czego się spodziewać, nie wiedział też jak to wyjaśnić. Powiedzieć
prawdę? Od początku do końca? A może
skłamać? Albo milczeć? Milczenie chyba było najlepszą opcją.
- Powiedz mi, że się
przesłyszałem. O co chodzi z tym wypadkiem? – zadał po chwili pytanie, nie
okazując żadnych emocji. W środku jednak serce zaczęło mu bić coraz szybciej. O jakiego Louisa jej chodziło? Chyba nie o…
- To ktoś ważny? Wiesz, nie obraź się, ale za wielu znajomych nie masz, a przynajmniej
o tym nie mówiłeś, a wydawaliście się być blisko.
- Znajoma, siostra… przyjaciela.
- Takiego przyjaciela, jakim
jestem ja?
- Harry…
- Po prostu próbuję zrozumieć.
- Nie ma czego, Aimee jest
dobrą znajomą, tyle. I przepraszam, że tak wyszło z tą przyjaźnią, ale nie
skłamałem. W każdym związku przyjaźń jest najważniejsza. – odchrząknął,
specjalnie akcentując słowo „związek”, aby odciągnąć jego uwagę od całej
sytuacji. – Może wrócimy do mnie? Zostaniesz na noc?
Styles kiwnął głową, potwierdzając
pomysł blondyna, jednak kiedy pół godziny później zbierali się do wyjścia,
oznajmił, że wpadnie do niego później, gdyż wcześniej musi zrobić obiecane
mamie zakupy. Oddalając się od chłopaka, ruszył w stronę galerii handlowej,
chowając dłonie w kieszeni kurtki. Minął po drodze kilka znajomych twarzy,
którym kiwnął głową, ale nie zatrzymywał się, przypominając sobie o rzeczach, o
które prosiła rodzicielka.
- Znowu na siebie wpadamy. –
poczuł jak jego ciało zderza się z innym. – Harry, tak?
- Tak. – kiwnął głową, spoglądajac na uśmiechniętą Aimee.
„Mam wrażenie jakbym unosił się kilka metrów w przestworzach, ale
wystarczy chwila, żebym z hukiem opadł na ziemię.”
Trzask drzwi, obudził Nialla,
który drzemiąc na sofie, prawie z niej spadł. Nie wiedząc zbytnio, co się
dzieje, spojrzał na zdenerwowanego Harry’ego, który zatrzymał się przed nim.
- Czemu mi nie powiedziałeś?!
- O czym ty mówisz? Nie
zrobiłem nic na kolacje, zamówimy pizzę, okay? – wstał i wyprostowując plecy,
przeciągnął się. – Trzeba tez skoczyć do sklepu po jakieś piwo, a może…
- Niall, do cholery!
- Co? O co ci chodzi?
- Może, no nie wiem, o Aimee
Tomlinson? – wyrzucił z siebie, a Niall zastygł w ruchu. – A może o jej brata,
z którym, cytuję „łączyła was niesamowita przyjaźń”? To jest jakiś zakład?
Reality show? A może brakuje ci rozrywki?
- Uspokój się.
- Jak? Zrobiłeś ze mnie idiotę!
Znałeś go, łączyło was coś, nawet nie wiem, ale… wiedziałeś o wszystkim, a ja
jak ostatni debil zwierzałem ci się, opowiadałem… Cierpiałem, a ty sobie w tym
czasie zrobiłeś rozrywkę! – loczek chodził z kąta w kąt, nie mogąc pohamować emocji.
Aimee nie powiedziała mu wiele, spiesząc się na spotkanie z przyjaciółką,
jednak to, co usłyszał mu wystarczyło. – A może on też ci się zwierzał?
Chciałeś porównać jak to jest? Teraz wszystko układa się w całość.
- Zamknij się! – Niall podszedł
do niego, popychając go do tyłu. – Nie wiesz, co się wtedy działo!
- To mi powiedz, powiedz mi wreszcie
prawdę. Całą! – szatyn usiadł na sofie, chowając twarz w dłoniach, opierając
się o kolana. Nie tego się spodziewał, przeszłość zbyt bardzo była związana z
teraźniejszością.
Słyszał doskonale miarowy
oddech Nialla, który nadal pozostawał w tym samym miejscu, patrząc się w
pustkę. Nie wiedział, od czego zacząć, wszystko było zbyt bardzo skomplikowane.
- No i?
- Okay, znałem go. Bardzo
długo, poznał nas Liam kilka lat temu, a kiedy odszedłem od niego, Lou bardzo
mi pomógł. Wspominałem ci już o tym. Często gadaliśmy, wychodziliśmy gdzieś,
robił wszystko, abym nie zrobił nic głupiego. Szczególnie po tym jak próbowałem
się zabić. – ostatnie słowo wyszeptał, przymykając oczy. Nastała między nimi
cisza, którą Horan przerwał po kilku minutach. – To było ponad rok temu,
mieszkałem u niego trochę, pomagaliśmy sobie nawzajem.
- Czemu mi nie powiedziałeś?
- Było mi ciężko, okay? Poza
tym nie myślałem, że może być to takie ważne.
- Dla mnie tak. Rozmawialiście
o mnie?
- Często. – odpowiedział po
chwili, a Harry wypuścił powietrze z płuc. – Ale to nie tak. Pewnego dnia
powiedział mi, że spotkał znajomego, który przeżywa trudne chwile i kiedy mi
opowiedział o śmierci Emmy, upewniłem go w przekonaniu, że powinien ci pomóc.
Później mówił, jak się zbliżacie, jaki jest szczęśliwy, naprawdę był.
Zazdrościłem mu, nie powiem, ale najważniejsze było dla mnie, że wreszcie udało
mu się znaleźć kogoś, kto sprawi, że jego życie będzie jeszcze lepsze.
- Sypialiście ze sobą?
- Nie! Mówiłem ci już, byliśmy
znajomymi, z czasem najlepszymi przyjaciółmi, tyle. Między nami nic nie było. –
oburzył się, jednak kiedy Harry nie zareagował, podszedł do niego, kucając przed
nim. – Uwierz mi.
- Chciałbym… a to, że się
spotkaliśmy? To nie był przypadek, prawda? Nie, nie był, sam to powiedziałeś
pierwszym razem, a więc… czemu? – podniósł głowę, napotykając jego spojrzenie. –
Chciałeś zobaczyć jak cierpię?
- Sam nie byłem w lepszym
stanie, kiedy Aimee do mnie zadzwoniła. Była roztrzęsiona, a ja poczułem, że
straciłem część duszy. Kilka dni do siebie dochodziłem, ale pewnego dnia
przypomniałem sobie nasze rozmowy, moje i jego. Jak mówił o tobie, o twoim bólu
po stracie Emmy, o tym jaki jesteś delikatny, niewinny… I wtedy pomyślałem, że
jestem mu coś winny. Pomógł mi, a ja… nawet nie zdążyłem mu za to podziękować.
Zanim coś powiesz, nie było łatwo do ciebie dotrzeć, wiele razy panikowałem,
bałem się odrzucenia. Nie byłeś taki, jak myślałem, onieśmielałeś mnie, ale
postanowiłem spróbować. Pewien czas cię obserwowałem, chcąc wybrać odpowiedni moment,
a potem dać szansę tobie. Wiem, to było idiotyczne, ale… Powiedz coś.
Harry analizował każde słowo,
jakie padło z ust blondyna. Historia wydawała się prawdziwa, jednak jemu to nie
wystarczyło, coś się w nim samym zmieniło. Czuł się zdradzony. I nie tyle przez
Nialla, a przez Louisa.
- Co mam ci powiedzieć? Że
byłem idiotą, marionetką, którą się zabawiłeś?
- Chciałem ci tylko pomóc. –
oznajmił jeszcze raz powoli ważąc słowa. – Nie planowałem się w tobie zakochać.
Żadne z nas nie planowało, prawda?
- Tylko, że ja ciebie nie
znałem, a ty mnie… Muszę nad tym wszystkim pomyśleć. Daj mi czas. – szatyn wstał,
omijając Nialla, który patrzył na nim spojrzeniem pełnym lęku. Bał się, że
wszystko stracone; że Harry teraz od niego odejdzie.
- Nie odchodź, proszę. Zależy
mi na tobie! – Styles usłyszał jego pełne rozpaczy słowa, zamykając drzwi od
mieszkania.
Nawet jeżeli czuł się
zdradzony i oszukany przez najbliższe osoby, znał teraz prawdę. I mimo
wszystko, chcąc czy nawet nie, wiedział, że wróci. Zbyt bardzo zależało mu na
Niallu, który stał się dla niego naprawdę ważny. Nie mógł go przecież winić za
dobre chęci, prawda?
„Prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko, każdy kryzys, każdą rysę i wraz
ze zwycięstwem, staje się coraz mocniejsza.”
- I tak po prostu wróciłeś?
- Kocham go, Zayn.
Siedzieli na trybunach
stadionu miejskiego, który tego dnia był całkowicie pusty. Jak za dawnych
czasów wybrali się we dwoje, chcąc spędzić ze sobą więcej czasu, unikając
towarzystwa Emily, której Harry nie chciał martwić.
Minęły dwa tygodnie od kłótni
z Niallem, a loczek, mimo że wrócił do chłopaka, odczuł potrzebę zwierzenia się
ze swoich problemów komuś jeszcze. A wiedział, że na Zayna zawsze może liczyć.
- No nie wiem, jest to dość
dziwne, ale jeżeli mu ufasz to najważniejsze. Sama miłość nie wystarczy, stary.
- Jest dobrze, póki nie myślę
o przeszłości. Przy nim nie liczy się nic więcej, ale jak sobie uświadomię, to
wszystko, sam nie wiem. Ufam mu, kocham, czuję się przy nim teraz szczęśliwy. –
oparł się o plastikowe krzesełko, poprawiając przydługie loki. – Otworzył się
na mnie, mówi mi teraz wiele i chyba tego najbardziej potrzebowałem.
- To wszystko jest dziwne.
Styles roześmiał się, zgadzając
z przyjacielem. Mimo wszystkiego, co razem przeszli, a zwłaszcza kryzysu, jakim
była wiadomość o biseksualności szatyna, wiedzieli, że mogą na siebie liczyć.
Zawsze. Zielonooki żałował poniekąd, że nie docenił tego faktu, podczas
załamań, jakie przeszedł; nie docenił wtedy Zayna, jednak cieszył się, że ich
więź się nie zmieniła.
- Brakowało mi ciebie, Styles.
- Emily mówisz to samo w łóżku
czy tylko mnie dosięga ten zaszczyt? – Harry wyszczerzył zęby, czując po
chwili, jak przyjaciel daje mu kopniaka w kostkę. – Mi też siebie brakowało.
Ale to już nie jest to samo.
- To jest dorosłość. –
westchnął Malik. Rozmawiali ze sobą jeszcze ponad godzinę, w trakcie której
Zayn wpadł na świetny pomysł. – Co powiesz na wspólny wieczór w czwórkę? Nie
przedstawiłeś nam Nialla, a nie powiem, razem z Emily bardzo chcielibyśmy go
poznać. Zawsze możesz nas przedstawić jako swoich rodziców.
- Idiota. – szatyn pokręcił
głową ze śmiechem, słyszą ostatnie zdanie, jednak sam pomysł bardzo mu się
spodobał. – Myślę, że wpadniemy. Będzie super!
Jednak kiedy Harry wracając do
domu, zaszedł do mieszkania Nialla, usłyszał odmowę z jego strony na propozycję
wspólnego wyjścia.
- Nie polubią mnie.
- Żartujesz! Emily cię jeszcze
nie poznała, a już cię uwielbia.
- Nie Harry, nie chcę.
Niall bał się. Kiedy szatyn
kilka dni po kłótni pojawił się w jego drzwiach, niebieskooki myślał, że
większego szczęścia nigdy nie dozna. W ciągu tych kilkudziesięciu godzin
samotności myślał o wielu rzeczach i każda przynosiła zgubę. Nie mógł pogodzić
się ze stratą i w momencie powrotu Harry’ego, obiecał sobie, że zrobi wszystko,
aby go już nigdy nie stracić.
- Proszę.
- Zadzwonię do Zayna i odwołam
wszystko.
- Chciałem po prostu, abyśmy
spędzili ten czas razem. – podszedł do niego, obejmując go od tyłu. Złożył
pocałunek tuż pod jego uchem, sprawiając delikatny uśmiech na twarzy Harry’ego.
– I tak sobie pomyślałem, że może… nie chciałbyś się tu wprowadzić?
Jesteśmy dla siebie stworzeni.
I tylko siebie potrzebujemy.
Kochasz mnie? Bo ja ciebie bardzo.
I nigdy nie przestanę.
*
Wiem, nie było mnie długo, nie planowałam. Ale mam nadzieję, że nie jest tak źle. Sporo się dzieje w tym rozdziale i znalazły się tutaj odpowiedzi na pytania, nurtujące od dawna. Pomysł miałam inny na początku, więc musiałam trochę zmienić koncepcję, jednak mam nadzieje, że takie rozwiązanie też wam przypadnie do gustu. Zapraszam Was na mojego wattpada - Moonne, gdzie publikuję inne prace, może przypadną wam do gustu. Za błędy przepraszam, poprawię jutro, nie mam dziś do tego głowy.
Pozdrawiam x
Pozdrawiam x
Więc czytałam ten rozdział na uczelni, czekając za zajęciami z GE (na których miałam mieć test semestralny - jak nie zdam twoja wina) i powiem a raczej napiszę Ci,że nie mogłam się oderwać od telefonu. Rozdział jest po prostu genialny i naprawdę współczuję Stylesowi, przez tyle rzeczy przeszedł, a teraz się dowiaduje, że Horan znał Louisa, i takie zamieszanie. W sumie to rozumiem Nialla, ale kurczę, koleś mogłeś mu powiedzieć... no... ugghh (zapożyczę od Stylesa). No i Styles to też taki... "idiots, idiots everywhere" kurczę. Też niech się ogarnie haha. Więc.. ten... lipa a nie komentarz, ale życzę weny i żeby kolejny rozdział pojawił się szybciej ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział nie mogę się doczekać kolejnego!! Oni są cudowni ;3
OdpowiedzUsuń[spam]
OdpowiedzUsuń[spam]
http://one-two-three-you-die.blogspot.com/
Danielle, Harry, Josh, Taylor, Calum, Niall, Eleanor, Michael, Louis, Luke, Perrie, Liam, Ashton, Jade oraz Zayn chodzą do najbardziej znanej i polecanej szkoły w Londynie, inaczej mówiąc do London University on the Gold Street. Do tej samej placówki uczęszcza niejaka Ashley Benson, dziewczyna wyśmiewana, szykanowana i mieszana z błotem. Od zawsze była obiektem drwin i zaczepek. W 2012 roku w ostatni dzień wakacji Perrie oraz Zayn organizują imprezę na uczczenie minionych dwóch miesięcy. Za namową Jade oraz Taylor zjawia się tu również garstka innych osób a nawet..Ashley. Kilka minut przez zakończeniem 'dyskoteki' panna Benson zostaje publicznie upokorzona. Na jej głowie ląduje wielki tort, zostaje obrzucona pierzem oraz wepchnięta do basenu. Blondynka nie wytrzymuje i gdy tylko opuszcza wodę wykrzykuje każdemu to co o nim myśli. Mówi to co kumulowała w sobie od prawie trzech lat. Kilka minut później rzuca się biegiem i opuszcza posesje Malika. Staje na ulicy i na jej nieszczęście nie zauważa czarnego Land Rovera, którym przyjechał lekko spóźniony Harry oraz Niall. Dziewczyna po kilku sekundach leży przygnieciona kołami. Całe towarzystwo wpada w panikę, kilka osób już uciekło z miejsca wypadku. Louis oraz Zayn pod wpływem strachu pakują ciało blondynki do auta i z procentami we krwi jadą do lasu. Przy Tamizie cała piętnastka przyrzeka że zostanie to ich tajemnicą. Liam oraz Josh wrzucają poharatane zwłoki do lodowatej wody. Ostatni raz patrzą za siebie i wracają do swoich aut. Ashley Benson zostaje uznana za zaginioną.
Rok później, pierwszego września odbywa się rozpoczęcie roku szkolnego. Od razu po zakończeniu dnia cała paczka przyjaciół umawia się na wypad za miasto na następny tydzień. Gdy wszystko jest ustalone Josh jako pierwszy opuszcza mur szkolny. Przechodzący przez ulice chłopak nie zauważa pędzącego ciemnego auta i zostaje potrącony. Sprawca wypadku ucieka, zostawiając bruneta samego sobie. Każdy wpada w szał. W tym samym czasie Louis, Ashton, Danielle, Taylor, Harry, Michael, Niall, Luke, Eleanor, Zayn, Calum, Jade, Liam oraz Perrie dostają anonimowego sms'a.
"Jeśli nie chcecie by was spotkał taki los miejcie oczy i uszy szeroko otwarte. Każdy dzień może być waszym ostatnim. ~A.
Ps. Wiem co stało się rok temu."
Na początku każde z nich uznaje to za zwykły żart a śmierć swojego przyjaciela za zbieg okoliczności. Jednak niewyjaśnione wypadki i morderstwa przekonują nastolatków że to nie tylko zwykły zbieg wydarzeń. To walka o życie i odkrycie prawdy.
Myślę że się spodoba, zapraszam serdecznie :)
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Zosia :) x